-Ale pan jest pewny, że Nicola naprawdę chciała się zabić?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Przykro mi. Zdaje sobie sprawę, że jest pani ciężko w to uwierzyć. Jeśli mógłbym panią o coś prosić-powiedział lekarz.
-O co chodzi?-zapytałam się.
-Niech pani z nią porozmawia albo chociaż posiedzi. Ona musi wiedzieć, że komuś jeszcze na niej zależy.
-Oczywiście, będę z nią rozmawiać.
Lekarz odszedł. Zostałam na korytarzu z Harry'm. Razem ponownie poszliśmy do sali, w której była Nicola. Jak się można było spodziewać, nie chciała z nami rozmawiać. Usiadłam obok niej na krześle i próbowałam zachować cisze i spokój. Nie wyszło mi to za bardzo. Nie umiałam wysiedzieć bez gadania.
-Nicola, proszę porozmawiaj ze mną. Mam już tego dosyć. Nicola-powiedziałam błagalnym tonem.
-Czego ty ode mnie chcesz?! Nie mam ochoty z nikim rozmawiać! To co zrobiłam to tylko i wyłącznie moja sprawa!
-Przestań! Jestem twoją przyjaciółką i powinnaś mi wszystko wyjaśnić-próbowałam nakłonić ją do rozmowy.
-Victoria, zrozum nie mam na to wszystko siły! Proszę uszanuj moją wolę.
Zamilkłam po tych słowach. Przytuliłam ją do siebie. Obie zaczęłyśmy płakać. Harry poczuł się niepotrzebny i wyszedł z sali. Gdy zostałyśmy same Nicola mi wszystko wyjaśniła.
-Chciałam się zabić przez Liam'a. Od dłuższego czasu nie układa się między nami. Znalazł sobie inną i zerwał ze mną przez esemesa. Gdy chciałam z nim porozmawiać, wyśmiał mnie i zaczął wyzywać. Nie dałam rady-łzy napłynęły jej do oczu.
-Nie płacz. Nie przejmuj się tym dupkiem. Znajdziesz sobie lepszego. A teraz uśmiechnij się, niech widzi co stracił-pocieszałam ją.
Do wieczora siedziałam z Nicolą. Gdy od niej wychodziłam była w znacznie lepszej formie. Obiecała mi, że porozmawia z psychologiem.
-Czekałeś na mnie?-zapytałam zaskoczona, gdy na jednym z krzeseł ujrzałam Hazzę.
-Oczywiście. Przywiozłem cię tutaj, to muszę cię też odwieść do domu. Musze wiedzieć, że jesteś bezpieczna-uśmiechnął się.
-Jesteś taki uroczy. Dziękuje-odpowiedziałam mu uśmiechem.
W drodze do mojego domu, wyjaśniłam Harry'emu co się stało z Nicolą. Tak, jak ja był zaskoczony. Kiedy znaleźliśmy się już pod blokiem, zaproponowałam, by Harry został na kolację. Ochoczo się zgodził.
Mieliśmy przygotować spaghetti, ale coś na chyba nie wyszło. Z dużym naciskiem na chyba. Mięso za bardzo się przypaliło. Makaron rozgotował się, a sos za krótko się gotował.
-Po kolacji chyba nici-powiedziałam.
-Dlaczego? Zaraz zamówimy pizze, kebaba i będzie dobrze-powiedział radosny Hazz.
Jak powiedział, tak zrobił. Po upływie około 30 minut, w moich drzwiach zjawił się dostawca pizzy. Ze smakiem zajadaliśmy.
Po kolacji Harry pojechał do domu, a ja położyłam się spać.
Music
sobota, 28 czerwca 2014
czwartek, 19 czerwca 2014
Rozdział VII
-Dryń, dryń!-dźwięk rozległ się na cały pokój.
-Halo?-powiedziałam zaspanym głosem.
-Victoria?-zapytał zdziwiony głos z telefonu.
-A kto inny? Co się stało?
-Czekam na ciebie pod blokiem. Kiedy zejdziesz?-usłyszałam pytanie.
-O cholera! Harry, który to godzina?-zapytałam się zrywając się z łóżka.
-7:20, mówiłem, że będę o tej godzinie.
-Daj mi dziesięć minut. Wszystko ci zaraz wyjaśnię. Paa.
Jak poparzona wbiegłam do łazienki chwytając pierwsze lepsze ubrania. Starałam się wszystko robić najprędzej. Spięłam włosy. Tak jak mówiłam po około dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam z domu. Przed blokiem stał Harry.
-Hej, przepraszam, że musiałeś czekać, ale nie nastawiłam wczoraj budzika. Nawet nie wiem kiedy poszłam spać-powiedziałam.
-Hej. Rozumiem. Mogę cię przytulić czy lepiej nie ryzykować?
-Jesteś idiotą-spojrzałam na niego z uśmiechem.-No chodź tu i mnie przytul!
-Proszę, to dla ciebie-wręczył mi czerwoną róże.
-Jest śliczna, dziękuje. Może jedziemy do tej szkoły?-zaproponowałam.
-A tak, jasne.
Wsiedliśmy do samochodu. Wszystko było tak lśniące, że mogłam zobaczyć swoje odbicie.
-Nie odzywała się do ciebie Nicola? Boje się o nią-powiedziałam z przejęciem.
-Nie. Po Liam'ie też nie ma śladu. Co im się mogło stać?
-Miejmy nadzieje, że nic-powiedziałam ze smutkiem.
-Na pewno nic im nie jest. Może wczoraj gdzieś się wybrali i zapomnieli powiedzieć. Nie przejmuj się tak-pocieszył mnie.
Przez cała drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy byłam obok Harry'ego czułam się inaczej niż zwykle. Czułam jakby coś się działo w moim sercu. Boże, czy ja się w nim zakochałam?!
Mają zadumę przerwał Styles, który oburzył się, że go nie słucham. Ach, te jego "fochy".
-O której kończysz? Może wybierzemy się gdzieś potem?-zapytał się.
-Jasne, kończę o drugiej. Pa-wysiadłam z samochodu.
Poszłam w zupełnie inny kierunek niż Hazza. Zastanawiałam się czy naprawdę się w nim zakochałam. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
-Jak łazisz małpo?!-wydarło się jakaś dziewczyna, którą przez przypadek popchnęłam.-Będziesz oddawać mi pieniądze za pralnię! Obiecuje ci to!
Veronica, dziewczyna, która uważa się za najlepszą, najmądrzejszą i najważniejszą. Przespała się chyba z każdym kolesiem w szkole. Nienawidzę jej, mój wróg numer 1.
Lekcje mijały strasznie nudno. Nie mogłam się skupić. Dostałam chyba dwie uwagi za brak pracy na lekcji i pyskowanie do nauczyciela. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. Miałam dosyć tego cholernego dnia.
-Hej-ktoś wyszeptał mi do ucha, po czym położył swoje ręce na mojej talii.
-Co tu robisz? Nie masz lekcji czasem na innym korytarzu?-zapytałam się zdziwiona.
-Ja też się ciesze, że cię ponownie widzę. U mnie kochanie wszystko dobrze.
-Oj, Harry nie złość się. Mam po prostu zły dzień i tyle.
-Może jak cię przytulę to się uśmiechniesz?-zapytał się.
-Nie wiem, musimy spróbować-przytuliliśmy się do siebie.
-I jak? Jest uśmiech?-zapytał się.
-Tak, ale nie idź jeszcze-powiedziałam.-Przepraszam, muszę odebrać.
-Jasne-powiedział.
-Halo?-zapytałam się.-Ale pani jest pewna? Ale to nie możliwe! Dobrze zaraz będę, do widzenia!
-Co się stało?
-Nicola, ona jest w szpitalu-powiedziałam przerażona.
-Co jej się stało?-zapytał się.
-Lekarz nie chciał mi powiedzieć. Musimy do niej jechać.
Uciekliśmy ze szkoły. Ale dal mnie w tej chwili ważniejsza była Nicola niż szkoła. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy. Gdy już znaleźliśmy się pod szpitalem szybko wybiegłam szukając sali, w której będzie Nicola. Lekarz początkowo nie chciał nas wpuścić, ale uległ. Nie była ona zbyt chętna do rozmowy. Leżała odwrócona do nas plecami nic nie mówiąc.
-Nicola, co się stało?-zapytałam się.
-Zostawcie mnie, nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
-Nicola, co się dzieje? Jestem twoją przyjaciółką.
Nic nie odpowiedziała. Wyszłam, by dowiedzieć się od lekarza co się stało.
-Panie doktorze co jej jest?-zapytałam się.
-Dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo.
-Co? Nicola?
-Halo?-powiedziałam zaspanym głosem.
-Victoria?-zapytał zdziwiony głos z telefonu.
-A kto inny? Co się stało?
-Czekam na ciebie pod blokiem. Kiedy zejdziesz?-usłyszałam pytanie.
-O cholera! Harry, który to godzina?-zapytałam się zrywając się z łóżka.
-7:20, mówiłem, że będę o tej godzinie.
-Daj mi dziesięć minut. Wszystko ci zaraz wyjaśnię. Paa.
Jak poparzona wbiegłam do łazienki chwytając pierwsze lepsze ubrania. Starałam się wszystko robić najprędzej. Spięłam włosy. Tak jak mówiłam po około dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam z domu. Przed blokiem stał Harry.
-Hej, przepraszam, że musiałeś czekać, ale nie nastawiłam wczoraj budzika. Nawet nie wiem kiedy poszłam spać-powiedziałam.
-Hej. Rozumiem. Mogę cię przytulić czy lepiej nie ryzykować?
-Jesteś idiotą-spojrzałam na niego z uśmiechem.-No chodź tu i mnie przytul!
-Proszę, to dla ciebie-wręczył mi czerwoną róże.
-Jest śliczna, dziękuje. Może jedziemy do tej szkoły?-zaproponowałam.
-A tak, jasne.
Wsiedliśmy do samochodu. Wszystko było tak lśniące, że mogłam zobaczyć swoje odbicie.
-Nie odzywała się do ciebie Nicola? Boje się o nią-powiedziałam z przejęciem.
-Nie. Po Liam'ie też nie ma śladu. Co im się mogło stać?
-Miejmy nadzieje, że nic-powiedziałam ze smutkiem.
-Na pewno nic im nie jest. Może wczoraj gdzieś się wybrali i zapomnieli powiedzieć. Nie przejmuj się tak-pocieszył mnie.
Przez cała drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy byłam obok Harry'ego czułam się inaczej niż zwykle. Czułam jakby coś się działo w moim sercu. Boże, czy ja się w nim zakochałam?!
Mają zadumę przerwał Styles, który oburzył się, że go nie słucham. Ach, te jego "fochy".
-O której kończysz? Może wybierzemy się gdzieś potem?-zapytał się.
-Jasne, kończę o drugiej. Pa-wysiadłam z samochodu.
Poszłam w zupełnie inny kierunek niż Hazza. Zastanawiałam się czy naprawdę się w nim zakochałam. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
-Jak łazisz małpo?!-wydarło się jakaś dziewczyna, którą przez przypadek popchnęłam.-Będziesz oddawać mi pieniądze za pralnię! Obiecuje ci to!
Veronica, dziewczyna, która uważa się za najlepszą, najmądrzejszą i najważniejszą. Przespała się chyba z każdym kolesiem w szkole. Nienawidzę jej, mój wróg numer 1.
Lekcje mijały strasznie nudno. Nie mogłam się skupić. Dostałam chyba dwie uwagi za brak pracy na lekcji i pyskowanie do nauczyciela. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. Miałam dosyć tego cholernego dnia.
-Hej-ktoś wyszeptał mi do ucha, po czym położył swoje ręce na mojej talii.
-Co tu robisz? Nie masz lekcji czasem na innym korytarzu?-zapytałam się zdziwiona.
-Ja też się ciesze, że cię ponownie widzę. U mnie kochanie wszystko dobrze.
-Oj, Harry nie złość się. Mam po prostu zły dzień i tyle.
-Może jak cię przytulę to się uśmiechniesz?-zapytał się.
-Nie wiem, musimy spróbować-przytuliliśmy się do siebie.
-I jak? Jest uśmiech?-zapytał się.
-Tak, ale nie idź jeszcze-powiedziałam.-Przepraszam, muszę odebrać.
-Jasne-powiedział.
-Halo?-zapytałam się.-Ale pani jest pewna? Ale to nie możliwe! Dobrze zaraz będę, do widzenia!
-Co się stało?
-Nicola, ona jest w szpitalu-powiedziałam przerażona.
-Co jej się stało?-zapytał się.
-Lekarz nie chciał mi powiedzieć. Musimy do niej jechać.
Uciekliśmy ze szkoły. Ale dal mnie w tej chwili ważniejsza była Nicola niż szkoła. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy. Gdy już znaleźliśmy się pod szpitalem szybko wybiegłam szukając sali, w której będzie Nicola. Lekarz początkowo nie chciał nas wpuścić, ale uległ. Nie była ona zbyt chętna do rozmowy. Leżała odwrócona do nas plecami nic nie mówiąc.
-Nicola, co się stało?-zapytałam się.
-Zostawcie mnie, nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
-Nicola, co się dzieje? Jestem twoją przyjaciółką.
Nic nie odpowiedziała. Wyszłam, by dowiedzieć się od lekarza co się stało.
-Panie doktorze co jej jest?-zapytałam się.
-Dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo.
-Co? Nicola?
niedziela, 15 czerwca 2014
Rozdział VI
Wybiegłam z klubu i pobiegłam przed siebie. Czułam jak łzy spływały mi po policzku. Jedna za drugą. Moje zachowanie było dla mnie niezbyt zrozumiałe. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. Tak, ale nigdy wcześniej żaden facet się nie rzucił na mnie i nie zaczął całować. A tym bardziej na drugim potkaniu. Biegnąc zapłakana dotarłam do jednej z uliczek. Ławka jakby specjalnie dla mnie była oświetlona blaskiem lampy. Usiadłam na niej i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić po taksówkę.
-Ooo, witaj kochanie. Jak miło cie znowu widzieć. Chłopaczek rzucił? Nie martw się. Moje ramiona cie pocieszą-znowu ten facet z klubu.
-Spieprzaj!-warknęłam.
-Oj, skarbie nie bądź taka nie dotykana. Złość piękności szkodzi-przybliżył się do mnie.
-Nie słyszałeś co powiedziałam? SPIEPRZAJ!-prze;iterowałam.
Wstałam z ławki i próbowałam iść w drugą stronę. Nagle upadłam na ziemie. Facet zaczął zdzierać ze mnie ubrania. To było okropne! Krzyczałam z całej siły, by ktoś mi pomógł. Próbowałam się od niego "oderwać", niestety, ale bez skutku.
-Zostaw ją!-wykrzyczał zdyszany Styles.
Szybko podbiegł do mnie. Mężczyzna w kilka sekund wstał z ziemi i zaczął uciekać. Coś mu jednak nie wyszło. Potknął się o jedną z moich szpilek, która akurat leżała na ziemi. W tym czasie zjawił się Louis, który zajął się tym natrętem.
-Wszystko dobrze? Jak się czujesz? Nic ci nie zrobił?-seria pytań od Harry'ego.
-Boli mnie tylko noga. Proszę odwieź mnie do domu.
-Jasne, ale najpierw załóż to-podał mi swoją koszulę.
Najpierw nie zrozumiałam jego gestu, ale gdy tylko spojrzałam w dół od razu zrozumiałam. Cała podarta sukienka.
-Poradzisz sobie?-krzyknął do Louisa, który dalej był przy tym facecie.
-Tak-odkrzyknął mu.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Po dłuższym milczeniu jednak się przełamał.
-Przepraszam, zachowałem się jak świnia-wydusił to z siebie.
-Przepraszam mnie w chwili, w której ja powinnam ci dziękować.
-Weź to-podał mi chusteczkę.
-Dziękuje-zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.-Harry bardzo się boje. Zostaniesz ze mną?
Spojrzałam mu prosto w oczy. Pojawiły się w nich miliony iskierek, które mówiły same za siebie. Hazza powtórnie wziął mnie na ręce i zaniósł do mieszkania. Zabandażował moją ranę na nodze, która lekko krwawiła. Był przy tym taki opiekuńczy i kochany.
Przebrałam się w coś luźniejszego. Założyłam na siebie piżamę.
-Harry, może pójdziemy do mojego pokoju? Nie chce, żeby Nicol skarżyła się na bałagan w salonie-zaproponowałam.
-Okey. Jak z nogą?
-Już lepiej. Chcesz coś zjeść?
-A co masz?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-A na co masz ochotę?
-Wybór należy do ciebie-uśmiechnął się do mnie po czym zniknął za drzwiami.
Wzięłam przekąski i napój z kuchni. Poszłam do pokoju gdzie był Harry. Ciągle nie miał na sobie koszuli, bo w końcu "pożyczył" mi ją. Rzuciłam mu jego koszulkę, której jeszcze nie odebrał.
-Moja koszulka!-wydarł się na cały głos.- Skąd ją masz?
-Przecież mi ją pożyczyłeś. Ja śpię pod ścianą-powiedziałam.
Położyłam się obok Styles'a. Zaczęliśmy jeść, a zarazem oglądać idiotyczne filmy. Z Harry'm nie można normalnie obejrzeć telewizji. Wygłupiał się i to strasznie.
-Proszę, uspokój się. Pooglądajmy normalnie-powiedziałam.
-Jasne będę siedział cichutko. Nawet bardzo cichutko.
Dwie minuty minęły spokojnie. Harry nie wytrzymał i dalej się wygłupiał.
-To nie powinno być tak! Ja wiem co on powinien powiedzieć-wyłączył głos w telewizorze.-Jestem chłopcem, który śpiewa. Lubię jeść płatki. Gorąco tu! Zrobisz mi płatki? Proszę!
-Niee. Ale nie mam nic przeciwko, żebyś to właśnie ty zrobił mi płatki-również mu wyśpiewałam.
-Masz śliczny głos. Zaśpiewasz mi coś?
-Mam normalny głos-zaprotestowałam.
-Masz śliczny głos-ciągle się sprzeczał.-Mam pomysł... Jeśli zaśpiewasz mi coś, to zrobię ci płatki, a jeśli nie, to nie robię.
-Ale musisz mi pomóc-powiedziałam.
-A co śpiewamy? Zaśpiewasz jakąś naszą piosenkę?-zapytał się.
-Może być Happily?-zapytałam się
-Jasne.
Zaczęliśmy śpiewać. Minęło kilka minut na śpiewaniu, a potem Harry zrobił nam jeść. Był tak długo w kuchni, że musiałam tam iść do niego. Rzuciłam go mąką, którą wyciągnęłam z szafki. Oczywiście musiał mi oddać. Rozpoczęła się walka na jedzenie, a potem bitwa na poduszki.
-Troszkę, tu brudno-stwierdził.
-Zostawmy. Jutro się posprząta lub Nicol to zrobi-uśmiechnęłam się.
Gdy byliśmy najedzenie nie wariowaliśmy już tak. Było troszkę spokojniej.
-Idziesz sobie?-zapytałam się, gdy poczułam, że Harry się podnosi.
-Nie śpisz?-zapytał się.
-Nie. Zostań ze mną-zrobiłam minkę smutnego pieska.
-No dobrze.
-Muszę się do ciebie przytulić.
Ułożyłam się wygodnie na Styles'ie po czym razem słodko zasnęliśmy.
*Rankiem następnego dnia*
-Victoria! Victoria!-Nicol zaczęła walić pięścią w drzwi.
-Czego chcesz? Ja śpię-powiedziałam odwracając się na drugą stronę, leżałam przytulona do Harry'ego.
-Otwórz drzwi!
-Idiotko są otwarte!
Nicol wleciała do pokoju. Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła, że obok mnie jest Harry.
-Co?-zapytałam się.
-Co wy razem robicie?-zapytała się wskazując palcem na Harry'ego.
-Chyba nie po to tu przyszłaś?-posłałam jej spojrzenie.
-Tak, nie po to-powiedziała.
-Co wy robicie? Która jest godzina?-powiedział zaspanym głosem Styles.
-Śpijcie sobie smacznie. Dobranoc-zniknęła za drzwiami.
-O co tu chodziło?-zapytał się.
-Pewnie Nicol chciała, żebym poszła, to posprzątać, ale zobaczyła, że ty jesteś to dała sobie spokój.
-Masz jakieś plany na dzisiaj?-zapytał się.
-Nie, a dlaczego?
-Bo ja już coś zaplanowałem. Masz 10 minut na przygotowanie się.
-Nie zdążę zjeść śniadania-oburzyłam się.
-Zjesz u mnie. Teraz już tylko 9 minut-powiedział.
Poszłam się ubrać. Nie wiedziałam co on wymyślił. Gdy wróciłam d pokoju zastałam pościelone łóżko. Boże, dlaczego on musi być taki cudowny?
-Jestem gotowa. Ale wiesz jest jedna małą przeszkoda.... Musimy posprzątać w kuchni-powiedziałam.-Ale jeśli wyjdziemy szybko i cicho, to nie będziemy musieli sprzątać.
-To co my tu jeszcze robimy?-zapytał się.
Tak jak było powiedziane wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Harry'ego. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Stanęliśmy przed wielkim i pięknym domem. Był on ślicznie urządzony. Za domem znajdował się ogromny basen. Ten dom był cudny.
-To naprawdę twój dom?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. Chodź może do kuchni, zrobię ci śniadanie.
Poszliśmy do kuchni, która była cudowna. Usiadłam na jednym z krzeseł, które znajdowało się obok blatu kuchennego. Przyglądałam się pracy Harry'ego.
-Czy mogą być naleśniki?-zapytał się na co ja tylko kiwnęłam głową.
Podczas, gdy tak przyglądałam się Hazzie dostałam telefon.
-Nicol, ale nie krzycz. Ja nie nabałaganiłam, to krasnoludki. Ja też cię kocham, pa.
-Może trzeba się wrócić i to posprzątać?-zapytał się
Spojrzałam na niego i od razu zaczęliśmy się śmiać. Dobrze wiedzieliśmy, że tego nie zrobimy. Minęło kilka minut i naleśniki były gotowe. Zabraliśmy się za jedzenie.
-Jakie to były plany?-zapytałam się.
-Chciałabyś iść na kajaki?
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się.
-Nie mów już tyle. Jedz.
-Dobrze tato-powiedziałam.
Po upływie około czterdziestu pięciu minut byliśmy na miejscu. Zaczęliśmy pływać. Dobrze się razem bawiliśmy. Po mile spędzonym południu wybraliśmy się na obiad. Zamówiliśmy sobie kebaba. Harry specjalnie wziął najostrzejszy sos, którego potem nie mógł zjeść. Jego miny podczas jedzenia były bezcenne.
-Co będziemy teraz robić?-zapytałam się.
-W sumie sam nie wiem. A na co masz ochotę-zapytał się.
-Może pójdziemy na jakiś spacer?-zaproponowałam.
-Okey.
Spacerowaliśmy do późnego wieczoru. Harry zaproponował, żebyśmy wybrali się na jakiś film. Nie miałam ochoty teraz oglądać czegoś w miejscu publicznym, więc zaproponowałam, abyśmy obejrzeli u niego, na co ochoczo się zgodził.
Obejrzeliśmy już dwa filmy i znudziło mi się to.
-Masz może x-boxa lub coś podobnego?-zapytałam się.
-Tak. A dlaczego się pytasz?
-Przynieś, pogramy sobie-powiedziałam.
Po pięciu minutach Harry zjawił się w drzwiach ze stertą gier. Wybraliśmy najciekawszą i zaczęliśmy grać. Wesoło minął nam wieczór. Przed dziewiątą poprosiłam, by odwiózł mnie do domu.
-Przyjadę jutro i odwiozę cie do szkoły-powiedział.
-O której będziesz?
-Na 7:20 masz być gotowa.
-Dlaczego tak wcześnie?-oburzyłam się.
-Bo tak. Do jutra. Pa.
-Pa-powiedziałam.
Gdy wysiadłam na pożegnanie pomachałam mu. W mieszkaniu nie zastałam Nicol. W jej pokoju wszystko było porozwalane. Jakby ktoś czegoś szukał. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nic. Próbowałam dzwonić też do Liam'a, ale on również nie odbierał. Nie wiedziałam co się stało.
***
Hej =)
Nowy rozdział^^. Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale wcześniej mnie nie było, bo wycieczka^^
Jak się podoba?
Miłego czytania :)
Pozdrawiam <3
piątek, 6 czerwca 2014
Rozdział V
Minął już tydzień odkąd mieszkam z Nicol i pracuje w Milkshake City. Praca nie jest najgorsza. Tylko jednej rzeczy tam nie lubię... A mianowicie strojów pracowników. Różowa koszulka z krówką, która znajduje się na piersiach nie wygląda zbyt dobrze.
Co do Nicol widziałam ją zaledwie dwa razy. Teraz jest w Polsce u swojej mamy, która jest w szpitalu. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Nicol mówiła, że jest już znacznie lepiej.
Niestety z Harry'm od poprzedniego razu się nie widziałam. Nawet nie napisał albo nie zadzwonił. Znając go ma dużo rzeczy na głowie i nie ma czasu na dawnych przyjaciół.
Dzisiejszy dzień był pełen przygód...
-Cześć Mark. Jest może Victoria?-zapytał wysoki chłopak z czapką na głowie i okularami. Po co mu okulary, przecież dzisiaj nie świeci słońce?
-Cześć. Tak jest. Oto ona-wskazał palcem na mnie.
Zauważyłam, że tajemniczy chłopak zanim odważył się podejść, długo się mi przyglądał. Nie wiedziałam kim on jest. Próbowałam skojarzyć sobie jego twarz, ale wszystko na marne. Po jakiś pięciu minutach odważył się podejść.
-Hej, jestem Louis-powiedział.-Może mnie pamiętasz? Jestem najlepszym przyjacielem Styles'a. I mam do ciebie dwie prośby.
-No tak, Louis. Pamiętam! Strasznie się zmieniłeś-powiedziałam uśmiechając się.-Co to za prośby?
-A więc tak.. Rozładował mi się telefon i nie mam jak zadzwonić do Liam'a w bardzo ważnej sprawie. Czy mogłabyś pożyczyć mi telefon?
-Tak, proszę-wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Louis odszedł na chwilę. Powróciłam do mich zajęć. W tym momencie musiałam ścierać stół. Był on cały uwalony. Dlaczego ludzie w tych czasach nie potrafią być choć troszkę kulturalni?
-Bardzo ci dziękuje-oddał mi telefon.-A teraz czas na tą drugą prośbę.
-Słucham-uśmiechnęłam się.
-Odkąd Harry cię zobaczył oszalał! Bez przerwy o tobie gada-zarumieniłam się.-Nie da się go uciszyć. Może powtarzać jedno i to samo w nieskończoność. I prosiłbym cię, żebyś powiedziała mu czy coś z tego będzie, czy wręcz przeciwnie. Mogłabyś mu napisać?
-Jak mam mu napisać skoro nie ma jego numeru? On nie może napisać?
-Nie, on nie może. Musisz, to być ty! Polecam ci sprawdzenie kontaktów. Pa-uśmiechnął się cwaniacko i wyszedł z baru.
Około godziny 18 mogłam wrócić do domu. Weszłam do środka. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko o jednym.. Żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
-Vicky! Jak ja się z tobą stęskniłam-Nicol rzuciła mi się na szyję co spowodowało, że przez kilka sekund nie mogłam złapać powietrza.
-I jak? Wszystko dobrze z twoją mamą?-zapytałam się, gdy tylko mnie puściła.
-Już tak. Przedwczoraj wyszła ze szpitala. Mam coś dla ciebie-powiedziała, po czym zabrała się za grzebanie w walizce, wszystkie jej ubrania "latały".-Proszę.
-Nicol tak sukienka jest śliczna, ale powiedz mi gdzie ja niby będę w niej chodzić? Przecież dobrze wiesz, że nie przepadam za sukienkami.
-Oj, nie marudź! Wiem gdzie ją założysz!-krzyknęła na cały głos.
-Po co się drzesz?-posłałam jej lodowate spojrzenie.
-Ubierzesz ją na dzisiejszą imprezę!
-Jaką imprezę? Zostaje w domu. Nikt mnie nie zapraszał-powiedziałam.
-Ja cię zapraszam. A teraz nie gadaj tyle tylko idź się ubrać! Będzie Harry-powiedziała uśmiechając się.
-I co z tego?-zapytałam się.
-Nie udawaj głupiej! Przecież widać, że podobasz mu się.
Nic nie odpowiedziałam chwyciłam sukienkę i poszłam do łazienki. Gdzieś w głębi serca cieszyłam się, że będzie Harry. Ciągle będąc w łazience sprawdziłam kontakty. Faktycznie pojawił się tam nowy kontakt. Zatytułowany był: "Hazzauś ♥". Natychmiast wybuchnęłam głośnym śmiechem. Przez chwilę zastanawiałam się czy wysłać mu SMS.
-Raz się żyję!-powiedziałam do siebie.
Co do Nicol widziałam ją zaledwie dwa razy. Teraz jest w Polsce u swojej mamy, która jest w szpitalu. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Nicol mówiła, że jest już znacznie lepiej.
Niestety z Harry'm od poprzedniego razu się nie widziałam. Nawet nie napisał albo nie zadzwonił. Znając go ma dużo rzeczy na głowie i nie ma czasu na dawnych przyjaciół.
Dzisiejszy dzień był pełen przygód...
-Cześć Mark. Jest może Victoria?-zapytał wysoki chłopak z czapką na głowie i okularami. Po co mu okulary, przecież dzisiaj nie świeci słońce?
-Cześć. Tak jest. Oto ona-wskazał palcem na mnie.
Zauważyłam, że tajemniczy chłopak zanim odważył się podejść, długo się mi przyglądał. Nie wiedziałam kim on jest. Próbowałam skojarzyć sobie jego twarz, ale wszystko na marne. Po jakiś pięciu minutach odważył się podejść.
-Hej, jestem Louis-powiedział.-Może mnie pamiętasz? Jestem najlepszym przyjacielem Styles'a. I mam do ciebie dwie prośby.
-No tak, Louis. Pamiętam! Strasznie się zmieniłeś-powiedziałam uśmiechając się.-Co to za prośby?
-A więc tak.. Rozładował mi się telefon i nie mam jak zadzwonić do Liam'a w bardzo ważnej sprawie. Czy mogłabyś pożyczyć mi telefon?
-Tak, proszę-wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Louis odszedł na chwilę. Powróciłam do mich zajęć. W tym momencie musiałam ścierać stół. Był on cały uwalony. Dlaczego ludzie w tych czasach nie potrafią być choć troszkę kulturalni?
-Bardzo ci dziękuje-oddał mi telefon.-A teraz czas na tą drugą prośbę.
-Słucham-uśmiechnęłam się.
-Odkąd Harry cię zobaczył oszalał! Bez przerwy o tobie gada-zarumieniłam się.-Nie da się go uciszyć. Może powtarzać jedno i to samo w nieskończoność. I prosiłbym cię, żebyś powiedziała mu czy coś z tego będzie, czy wręcz przeciwnie. Mogłabyś mu napisać?
-Jak mam mu napisać skoro nie ma jego numeru? On nie może napisać?
-Nie, on nie może. Musisz, to być ty! Polecam ci sprawdzenie kontaktów. Pa-uśmiechnął się cwaniacko i wyszedł z baru.
Około godziny 18 mogłam wrócić do domu. Weszłam do środka. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko o jednym.. Żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
-Vicky! Jak ja się z tobą stęskniłam-Nicol rzuciła mi się na szyję co spowodowało, że przez kilka sekund nie mogłam złapać powietrza.
-I jak? Wszystko dobrze z twoją mamą?-zapytałam się, gdy tylko mnie puściła.
-Już tak. Przedwczoraj wyszła ze szpitala. Mam coś dla ciebie-powiedziała, po czym zabrała się za grzebanie w walizce, wszystkie jej ubrania "latały".-Proszę.
-Nicol tak sukienka jest śliczna, ale powiedz mi gdzie ja niby będę w niej chodzić? Przecież dobrze wiesz, że nie przepadam za sukienkami.
-Oj, nie marudź! Wiem gdzie ją założysz!-krzyknęła na cały głos.
-Po co się drzesz?-posłałam jej lodowate spojrzenie.
-Ubierzesz ją na dzisiejszą imprezę!
-Jaką imprezę? Zostaje w domu. Nikt mnie nie zapraszał-powiedziałam.
-Ja cię zapraszam. A teraz nie gadaj tyle tylko idź się ubrać! Będzie Harry-powiedziała uśmiechając się.
-I co z tego?-zapytałam się.
-Nie udawaj głupiej! Przecież widać, że podobasz mu się.
Nic nie odpowiedziałam chwyciłam sukienkę i poszłam do łazienki. Gdzieś w głębi serca cieszyłam się, że będzie Harry. Ciągle będąc w łazience sprawdziłam kontakty. Faktycznie pojawił się tam nowy kontakt. Zatytułowany był: "Hazzauś ♥". Natychmiast wybuchnęłam głośnym śmiechem. Przez chwilę zastanawiałam się czy wysłać mu SMS.
-Raz się żyję!-powiedziałam do siebie.
"Hej =] Miło nam się rozmawiało.
Może chciałbyś się kiedyś spotkać? :)
Victoria =) xx"
Nie byłam najlepsza w "pierwszym kroku". Z resztą tak jak w randkowaniu. Była to rzecz, która mi nigdy nie wychodziła.
-Victoria, szybciej!-krzyknęła Nicol.
W sumie byłam już ubrana. Pozostawała tylko sprawa fryzury. Przez cały dzień chodziłam w koku. Nie chciało mi się robić na mojej głowie nie wiadomo czego, więc postanowiłam, że zostanie tak jak jest.
-Wyglądasz ślicznie. Ale tak fryzura, do bani. Siadaj zaraz zrobię z ciebie człowieka-powiedziała Nicol.
-Nie musisz mi się tak podoba-zaprotestowałam.
Nicol posłała mi przenikliwe spojrzenie. Wiedziałam, że nie mam co się z nią spierać. Posłusznie usiadłam na krzesło i zastanawiałam się co ona wymyśli. Znając ją nie poznam sama siebie. Po około trzydziestu minutach byłyśmy gotowe. Nicol założyła na siebie czarną sukienkę i pięknie splotła swoje włosy. Moja fryzura również bardzo mi się podobała.
Po drodze trochę ją wypytywałam o Styles'a. Nasza rozmowę przerwał dźwięk SMS:
"Hej =] Również uważam, że miło nam się rozmawiało.
Bardzo się ciesze, że zaproponowałaś mi spotkanie.
Co powiesz na jutro?
Harry ♥ xx"
Nie wytrzymałam i od razu odpisałam. Moje "szczęście" zostało zniszczone przez Nicol, która oświadczyła, że jesteśmy już na miejscu. Gdy weszliśmy do środka, Nicol rzuciłam się na Liam'a, a potem ruszyli na parkiet. Nie znałam tam nikogo. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. Siedziałam sama przy stoliku nudząc się. Moja samotność nie trwała jednak zbyt długo.
-No hej malutka. Może dasz się wyrwać na parkiet, a potem gdzieś jeszcze?-zapytał dużo starszy ode mnie mężczyzna.
-Pan wybaczy, ale nie jestem zainteresowana-powiedziałam oschle.
-Oj, kochaniutka nie bądź już taka ostra.
-Nie rozumiesz jak mówi NIE? Zostaw ją w spokoju!-w tej chwili obok mnie znalazł się Harry.
-A idź pan! W moich czasach, to kobietki tak nie wybrzydzały. Niech pan ją sobie zabierze.
-W pana czasach pewnie emeryci nie zapraszali do łóżka studentek, które są kilkakrotnie młodsze od pana-nie wytrzymałam i musiałam, to powiedzieć.
-Co za ludzie?! Co za ludzie?!-namolny facet wreszcie się odczepił.
-Dziękuje-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Nie ma sprawy. Dlaczego nie mówiłaś, że będziesz?
-A dlaczego ty nie mówiłeś, że będziesz?
-Bo nie wiedziałam, że będziesz, to po co miałem mówić?-zapytał się.
-Postanowiłam, że zrobię to samo-uśmiechnęłam się.
-Nie kłam. Nicol na pewno ci coś mówiła.
-Tylko troszkę. Może zatańczysz?
Ruszyliśmy na parkiet. Fajnie się bawiliśmy. Nasz taniec nie przypominał tańca. Wygłupialiśmy się na środku sali. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Wszystko było super, ale do czasu... W pewnym momencie Harry zbliżył się do mnie i pocałował. Uderzyłam go w twarz i wybiegłam z klubu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)