Music

środa, 23 lipca 2014

Rozdział XI

*Notka pod rozdziałem!*

-Dryń, dryń!
-Halo?-powiedziałam zaspanym głosem.
-Gdzie ty jesteś?!-Nicola zaczęła krzyczeć na mnie przez telefon.
-No w domu-powiedziałam.
-Za 5 minut masz być w szkole! Pan Brown powiedział, że to nie pierwszy raz kiedy cię nie ma i jeśli to się jeszcze raz powtórzy, to wywalą cię ze szkoły-Nicola zaczęła panikować.
-Daj sobie spokój, nic mi nie zrobią. Powiedz, że mnie nie ma, bo moja babcia umarła. Miłej nauki-powiedziałam i się rozłączyłam.
Spać już raczej nie pójdę. Może wezmę się za porządki i zrobię coś pożytecznego? Ubrałam na siebie coś luźnego. Wybrałam strój, w którym dobrze będzie mi się sprzątać. Zaczęłam od mojego pokoju. Znalazłam masę rzeczy, o których zapomniałam. Miałam się brać za sprzątanie salonu, gdy dostałam telefon.
-Halo?-powiedziałam.
-Hej Vicky! Jesteś dzisiaj bardzo zajęta?-zapytał się głos z telefonu.
-Lucy? Kochana jak się stęskniłam za tobą. Dzisiaj akurat nic nie planuję.
-To bardzo dobrze. Zabieram cię na zakupy, a potem idziemy zrobić coś szalonego!
-Co ty znowu wymyśliłaś?
-Zobaczysz. Wyślij mi adres i za pół godziny jestem. Pa-powiedziała.
Rzuciłam to całe sprzątanie. Chwyciłam jakieś ubranie i pobiegłam się przebrać. Zdążyłam jeszcze rozpuścić i rozczesać włosy. Schowałam telefon do kieszeni, zamknęłam mieszkanie i zeszłam na dół. Strasznie się cieszyłam na myśl o spotkaniu z Lucy. Tak dawno się nie widziałyśmy. Ona mieszkała w Paryżu, a ja w Londynie. Usłyszałam ryk silnika. Spostrzegłam sportowy samochód, w którym siedziała Lucy! Miała uśmiech od ucha do ucha. Podbiegłam do niej z jeszcze większym uśmiechem.
-Vicky!-rzuciła mi się na szyję, gdy wysiadła z auta.
-Lucy, jak ja cię dawno nie widziałam. Strasznie się zmieniłaś-mówiłam ciągle się ściskając.
-Widziałam twoje zdjęcia w gazecie z tym Harry'm. Jesteście razem?
-Długo, by opowiadać-lekko posmutniałam.-To gdzie jedziemy?
-Zam takie super centrum, koniecznie musimy tam jechać. Wsiadaj!-wskazała na samochód.
-Czyj on jest?-zapytałam zapinając pasy.
-Mój-uśmiechnęła się do mnie.
Przez całą drogę nawijałyśmy o wszystkim. Opowiadała o swoim życiu. Ja też jej się zwierzyłam. Zrobiło mi się lepiej, gdy opowiedziałam jej o ostatnim spotkaniu z Harry'm. Droga minęła bardzo szybko, nawet nie zauważyłam kiedy zaparkowaliśmy pod centrum handlowym. Radośnie wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy na podbój sklepów. Kupiłam sobie kilka t-shirtów, parę szortów i nowe trampki. Lucy namówiła mnie do kupna sukienki, w których nie lubiłam chodzić, ale jednak uległam jej. Po zakupach odwiedziliśmy małą kawiarnię.
-Masz jeszcze jakiś super plany czy to już koniec?-zapytałam się.
-Zobaczysz-cwaniacko się uśmiechnęła. Wiedziała, że to co wykombinowała nie będzie na pewno normalne.-Ale, żeby jechać dalej musisz zakryć oczy.
-Co? Kompletnie zwariowałaś?
-Nie marudź-Lucy zawiązała mi oczy swoją apaszką.
Podała mi rękę i razem wyszłyśmy. Przez całą drogę miałam zasłonięte oczy, nic nie widziałam. Wyobrażałam sobie co ona mogła wymyślić.
-Jesteśmy kochana-powiedziała.
-Czy teraz mi to ściągniesz z oczu?-zapytałam się.
-Jeszcze nie, chodź-pociągnęła mnie za rękę.
Ledwo co za nią nadążałam. Kilka razy myślałam, że będę miała spotkanie twarzą w twarz z podłogą.
-Idiotko po co tak pędzisz? Zdążymy, spokojnie-powiedziałam lekko zdenerwowana.
-No, możesz już otworzyć oczka-pomogła mi ściągnąć "zasłonę" z oczu.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałam zdezorientowana.
-Nie widzisz? Będziemy skakać z bungee.
-Zwariowałaś? Boje się.
-Zluzuj gacie stara-ach ta Luzy i jej żałosne teksty.-Jesteś ze mną.
Wahałam się chwilę czy skoczyć. Raz kozia śmierć. Odważyłam się. Zostałyśmy "ubrane" w odpowiedni sprzęt. Stanęłyśmy razem na moście. Złapałyśmy się za ręce. Nadszedł ten czas, by zrzucić się z mostu. Na początku strasznie się bałam, ale potem to mi już przeszło. Poczułam ten wiatr we włosach. Lucy puściła mnie za rękę. Podnosiłam się do góry, gdy zobaczyłam, że ona leci coraz bardziej w dół. Była coraz niżej i niżej. Spanikowałam, nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam krzyczeć, by ktoś ją ratował. Nic nie dało się zrobić. Lucy upadła na ziemię. Jak najszybciej do niej zeszłam. łzy spływały mi po policzkach. Podbiegłam do niej szybko i sprawdziłam puls. Czuję coś! Ona żyję?!
-Dzwońcie na pogotowie!-zaczęłam krzyczeć.
Wszyscy ci ludzie wokół patrzyli na ja na wariatkę. Sama musiałam po nich zadzwonić. Czuwałam obok niej, pilnując czy nic się nie dzieje. Po kilku minutach zjawiło się pogotowie.
-Dlaczego pan jej nie ratuje?! No niech pan coś zrobi!-zapłakana krzyczałam do lekarza.
-Przykro mi-powiedział.
-Jasne-powiedziałam sarkastycznym głosem. Lekarz zrobił tylko dziwną minę i odszedł.
Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Boże, dlaczego to musiało się tak skończyć?! Siedziałam i widziałam jak pakują Lucy do czarnego worka. To już koniec. Moja przyjaciółka odeszła. Minęło kilkadziesiąt minut i zostałam sama. Zabrali Lucy, ludzi rozeszli się, a ja siedziałam tam jak taka idiotka. Ciągle w oczach miałam ta scenę kiedy ona spada w dół i nikt nie chce jej pomóc.
-Halo?-zapytałam drżącym głosem.
-Panna Victoria Smith?-zapytał ktoś z telefonu.
-Tak, to ja. O co chodzi?
-Mam dla pani przykrą wiadomość. Pani babcia umarła-zaczęłam klnąc pod nosem.-Jest w szpitalu na ulicy Rozvellta, proszę przyjechać. Pip, pik, pik!-rozłączył się.
No cudownie! Najpierw Lucy, teraz babcia. Kto będzie następny? Zadzwoniłam po taksówkę. Pojechałam pod wskazany adres. Lekarz już na mnie czekał. Nawet nie wiedziałam, że babcia jest w szpitalu. Czekała mnie długa i przykra rozmowa z lekarzem.
-Póki pani nie zorganizuję pogrzebu ani tych spraw to....
Nie dokończył. Nawet mu nie pozwoliłam. Wybiegłam z gabinetu. Chciałam ją jeszcze zobaczyć. Weszłam do sali numer 15, leżała tam starsza, blada pani. Usiadłam na krzesło i pogrążyłam się w żałobie.
-Babciu, dlaczego musiałaś odejść właśnie teraz? Nawet się z tobą nie pożegnałam. Chciałam ci tyle opowiedzieć. Babciu!-zaczęłam krzyczeć, płakać, histeryzować wszystko w tym samym czasie.
-Proszę opuścić salę-przerwała jedna z pielęgniarek.
-Musze pożegnać  się z babcią-odparłam surowo.
-Ma pani jeszcze 5 minut-wyszła i trzasnęła drzwiami.
Znowu usiadłam na krześle. Byłam już nieco spokojniejsza. Chciałam się pożegnać, tak jak mówiłam. Przytuliłam i ucałowałam czoło babci. Ostatni raz na nią spojrzałam i wyszłam z sali.
Poszłam do pobliskiego parku. Usiadłam na jednej z ławek i przypatrywałam się otoczeniu. Wszyscy patrzyli na mnie tak dziwnie. Nie ma się co dziwić. Zapłakana dziewczyna, której makijaż opanował twarz siedzi na ławce w parku i patrzy się na wszystkich. Nie wiedziałam co mam teraz ze sobą zrobić.
Vanessa! Ona pewnie coś wiedziała na ten temat. Zdzira nic mi nie powiedziała. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do mojego byłego mieszkania. Zaczęłam dobijać się na siłę do środka.
-Czego ty dziewczyno chcesz?-cóż za miłe powitanie siostrzyczko.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-"rzuciłam się" na nią z pytaniami.
-Czego ci nie powiedziałam?
-Tego, że babcia jest w szpitalu!
-E tam, będziesz się przejmować. Coś jeszcze, bo jestem zajęta?
Jak można być takim idiotom? Usiadłam na jednym ze schodów i zadzwoniłam do Nicoli, żeby przyjechała. Zjawiła się bardzo szybko.
-Victoria co się stało? Ktoś ci coś zrobił?-bardzo się przejęła.
-Życie. Chodź ze mną do klubu, napijemy się.
-Victoria co się dzieje?-bała się o mnie.
-Chodź i nie marudź.
Pociągnęłam ją za rękę. Pojechaliśmy do pobliskiego pubu. Na początku wypiłam jeden kieliszek, ale potem tych kieliszków było coraz więcej. Skończyłam może na 10, Nicola mnie od tego odciągnęła i zawiozła do domu. Nie myśląc o niczym położyłam się do łóżka i zasnęłam. Nicola była jak taki mój anioł stróż...

** 
Hej ;D Wybaczcie, że ten rozdział dodaję tak późno,a le wcześniej mi się nie chciało, nie miałam weny :/ Wiem, że znowu powiedziecie , że główna bohaterka tylko ryczy i ryczy... Ale ten pomysł przyszedł mi tak nagle i spodobał mi się. W następnych częściach postaram się, aby się uśmiechnęła :) 
3majcie kciuki xD 

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział X

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! Dziękuje ;) 

*Tydzień później* 

Dużo przez ostatni czas się wydarzyło... Nicola w końcu wyszła ze szpitala. Z Harry'm dogaduje się coraz lepiej. Nawet moja oceny w szkole uległy poprawie. 
-Halo?-powiedziała odbierając telefon. 
-Hej. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?-zapytał Hazz. 
-Jasne. Gdzie i o której?
-U mnie o 16, pa-powiedział i rozłączył się. 
Byłam lekko zdziwiona. Harry miał taki dziwny głos. Gryzłam się z myślą, że stało się coś złego. Miałam nadzieje, że Hazza mi wszystko wytłumaczy. 
Długo jednak się nie przejmowałam. Ubrałam się i wyszłam z uśmiecham na twarzy z domu. Nie chciałam robić problemu Hazzie, więc zadzwoniłam po taksówkę. Minęło dwadzieścia minut i już byłam przed willą Styles'a. Była ona naprawdę wielka i piękna. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otwarł mi chyba Louis. Nie byłam do końca pewna, bo minęło sporo czasu odkąd go widziałam.
-Hej, wejdź proszę. Harry zaraz zejdzie-powiedział.
Lou zaprowadził mnie do salonu, w którym była jeszcze trójka innych chłopaków. Blondyn-chyba Niall-jadł skrzydełka. Obok niego siedział mulat, który nazywał się chyba Zayn. Ostatnim chłopakiem musiał być Liam'a, który siedział cicho.
-Hej-powiedziałam lekko zawstydzona.
--Hej! Ty jesteś Victoria?  Dziewczyna Styles'a?-zapytał blondyn.
-Tak-odpowiedziałam lekko speszona.
Wszyscy spojrzeli na siebie tak dziwnie. Nie wiedziałam o co im chodzi. Po chwili jeden za drugim wstał z kanapy i zbliżył się do mnie. Mocno mnie przytulili. Nasz powitanie przerwał Hazza, który właśnie wszedł do salonu.
-Hej-przytulił mnie, gdy chłopcy mnie puścili.-Chodź ze mną na górę.
Szłam za Harry'm po schodach. Otworzył mi drzwi i razem weszliśmy do sypialni. Była ona śliczna. Zaparło mi dech w piersiach. Limonkowe ściany z białym paskiem na górze. Duże podwójne łóżko z brązową pościelą i masą kolorowych poduszek. Po dwóch stronach łóżka znajdowała się mała półeczka, która trzymała się ściany. Znajdowała się na niej lampka nocna i ramka ze zdjęciem. Z lewej trony łóżka była duża, rozsuwana, jasna, brązowa szafa. Z prawej strony natomiast był puchaty, szary dywan. Na przeciwko łóżka było wyjście na balkon. Na prawej ścianie było wielkie lustro i kilka obrazów. Cały pokój był bardzo ładnie urządzony.
Usiadłam na łóżku, obok mnie usiadł Harry. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale nie wie jak. Przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Horan zaproponował, żebyśmy zrobili ognisko w ogrodzie. Harry'emu ten pomysł nie przypadł chyba do gustu, ale zgodził się i wyszedł z nami. Louis i Liam zajęli się rozpalaniem. Niall podjadał jedzenie. Harry i Zayn rozmawiali na poboczu, z daleka od nas. Usiadłam na jednym z krzeseł, czułam się trochę niezręcznie.
-Może chcesz?-zapytał się Nialler podając mi miskę z truskawkami.
-Nie, dziękuje-odparłam.-Mieszkacie wszyscy razem?
-Nie. Każdy z nas ma swój dom, ale często do siebie przychodzimy, więc jesteśmy przyzwyczajeni. A jak tam związek z Harry'm? Podobno ostatnio się całowaliście?
-Wszystko wam opowiedział?-zapytałam zażenowana.
-Ze wszystkimi szczegółami-zarumieniłam się.-Oczywiście żartuje, powiedział tylko, że się całowaliście, ale niestety bez szczegółów.
-Kończcie te pogaduszki i chodźcie tutaj!-Louis zaczął krzyczeć.
Podeszłam z Niall'em do ogniska. Dostaliśmy patyki, by upiec sobie kiełbaski. Zayn i Harry dalej tam stali. Ukradkiem patrzyłam w ich stronę. Malik patrzył na mnie dziwnym spojrzeniem. Minęło trochę czasu zanim oni przyszli. Czułam się głupio. Jedynie Horan dodawał mi otuchy. Chciałam szczerze porozmawiać ze Styles'em. Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam.
-Możemy porozmawiać?-zapytałam się.
-Tak, chodź do salonu-powiedział obojętnie. Podążałam za Harry'm do salonu. Usiadłam obok niego na kanapie.-Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego-spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam, że jest mu ciężko.-Bo my...-zaciął się.-Bo my będziemy musieli wyjechać.
Gdzie wyjechać? Harry o co chodzi?!
-Dostaliśmy propozycje, żeby przeprowadzić się do USA. Wszystko dla naszej kariery. Chcą, żebyśmy byli jeszcze bardziej sławni.
-I-i kiedy wylatujecie?-z ledwością powstrzymałam łzy.
-Dzisiaj do 21 musimy dać odpowiedz czy lecimy czy nie. Proszę powiedz mam zostać czy mam lecieć?-i co ja mam mu odpowiedzieć? Jeśli powiem, że ma zostać do zniszczę jego marzenia, a jeśli powiem,  że ma lecieć, to pomyśli, że go nie kocham i już nigdy go nie zobaczę.
-Harry sam musisz znaleźć odpowiedz na to pytanie. Nie będę podejmować za ciebie decyzji.
-Ale ja nie chce, żebyś podejmowała za mnie decyzje, ja chce, żebyś mi doradziła.
-Nie Harry nie doradzę ci. Sam wybierz co wolisz. A teraz idę do domu, bo się źle czuje.
-Odwiozę cię-zaproponował.
-Nie trzeba-odparłam.
-Dziękuje ci za wszystko!-powiedział jakby to była moja wina.
-Jesteś idiotą. Cześć!
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Czy to było nasze pożegnanie? Może to ile lepiej, że nie przytulałam się do niego, bo tylko bardziej bym za tym tęskniła. Dlaczego to jest takie trudne?! Znalazłam faceta, na którym mi zależy, a teraz muszę się z nim pożegnać.
Nie walczyłam już ze łzami. Zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała dosyć szybko. Szybko do niej wsiadłam. W głowie miałam cały czas myśl o rozmowie z Harry'm. Boże, dlaczego to jest takie trudne?
Gdy wysiadłam, nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam iść do domu i tłumaczyć wszystkiego Nicoli, bo nie miałam na to siły. Chciałam chodź na chwile o tym wszystkim zapomnieć. Pomyślałam, że wybiorę się do stadniny. Brawo, pierwszy raz od dłuższego czasu masz dobry pomysł. Po 15 minutach byłam w mojej ukochanej stajni. Zbliżyłam się do boksu mojego ukochanej klaczy-Rose. Była ona śliczna. Tak dawno u niej nie byłam. Zaczęłam od podstaw. Gdy znowu nabrała wdzięku. Wybrałam się na przejażdżkę. Długo tam to zajęło. Nie patrzyłam na nic. Do 22 byłam z Rose. Potem niestety zamykali stadninę i musiałam wrócić do domu. Znowu te głupie wspomnienia. Nie miałam ochoty tam wracać. Wolnym krokiem szłam i szłam. Ten "spacer" zajął mi około godzinę. Gdy wróciłam Nicola na szczęście spało. Wzięłam długą kąpiel, a potem położyłam się spać.

**
Hej. Wybaczcie, że dopiero teraz dodaje rozdział, ale wcześniej mi się nie chciało. Wybaczcie też, że jest taki dupny, ale nie mam ostatnio weny. Myślę też nad usunięciem bloga. 
Mam do was prośbę... Możecie napisać w komentarzu co wam się podoba, a co nie. Ci chcielibyście zmienić w moim blogu. Byłabym z góry wdzięczna za pochwałę i krytykę. 
3majcie się ♥ 

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział IX

"Dzień dobry księżniczko. Pora wstać. Nie ma spania. 
Spotkajmy się za pół godziny. 
Harry :) xx"

Sobota, godzina 7:30. Nie ma nic przyjemniejszego od pobudki w dzień, w którym chcesz odespać cały tydzień. 

"No nie wiem czy taki dobry. 
Musisz mieć dobry powód, by budzić mnie w sobotę 
nad ranem. 
Vicky :/ xx"

Skoro zostałam już obudzona, wypadało, by żebym się przygotowała. Leniwie wywlekłam się z łóżka. Spojrzałam za okno. Niezbyt ładna pogoda. Deszcz, deszcz i deszcz. Założyłam na siebie dłuższe ubrania. Miałam jeszcze chwilę, więc zajęłam się przygotowaniem śniadania. Prawie, bym zapomniała. Musze się przecież uczesać. Rozpuściłam moje włosy, zaczęłam je rozczesywać. Zostawiłam je rozpuszczone. Powróciłam do kuchni i zjadłam śniadanie, które sobie przygotowałam. Po zjedzeniu jajecznicy zeszłam na dół, by poczekać na Harry'ego. 
Zbliżała się 8, a Hazzy wciąż nie było. Gdy tak na niego czekałam, podjechał do mnie jakiś motocyklista. 
-No hej maleńka. Może masz ochotę na przejażdżkę?-zapytał. 
-Nie-odmówiłam. W duchu prosiłam, by Harry zjawił się jak najszybciej. 
-A może teraz zmienisz zdanie?-ściągnął z głowy kask
-Harry? Co ty robisz z tym motorem?-zapytałam zaskoczona. 
-Chciałem cię zabrać na przejażdżkę-powiedział, a następnie podał mi kask. 
Po chwili wahania ubrałam kas, a potem wsiadłam na motor Hazzy. Usiadłam za nim i mocno się przytuliłam. Łatwy sposób, żeby móc się przytulać. 
Jeździliśmy naprawdę  długo. Nasza "podróż" nie miała chyba jakiegoś określonego celu. Przynajmniej mi się tak wydawało. Gdy dojechaliśmy do jakiegoś placu, Harry się zatrzymał. 
-I co to koniec? Po co tu przyjechaliśmy?-zaczęłam narzekać.-Harry jestem głodna. 
-Ja też-odparł. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi, zaczął  grzebać przy motorze. 
-To może wrócimy?-zapytałam się, z nadzieją, że usłyszę w odpowiedzi: "tak". 
-Mogę cię pocałować?-zapytał się. 
-Idiota. Ja ci mówię o jedzeniu, a ty o całowaniu. 
-A jak przyniosę żelki to pójdziemy się całować? 
-Wrr!-"warknęłam" na niego. 
Odeszłam kawałek od Harry'ego. Byłam głodna, nie wiedziałam gdzie jestem, do ego było mi zimno. Jakieś zadupie, tu nawet nie ma zasięgu! Cała zdenerwowana usiadłam na ziemi z nadzieją, że Styles się nade mną zlituje i zabierze do domu. 
-Co się stało?-zapytał, siadając obok mnie. 
-Nie odzywam się do ciebie-powiedziałam. 
-Dlaczego? 
-Bo nie chcesz mnie zawiść do domu! 
-A ja chciałem się całować i też odmówiłaś.
-Zawieść mnie do domu!-prosiłam. 
-No dobrze. 
Ochoczo wstałam i zbliżyłam się do motoru. Już zamierzałam ubrać kask. 
-Mam złą wiadomość. Paliwo się skończyło-powiedział Hazz. 
-Cudownie!
Przez całą drogę, którą musieliśmy iść na pieszo nie odzywałam się do Harry'ego. Śmieszyła nas ta sytuacja, ale byłam na niego wciąż zła. Nie chciałam z nim rozmawiać. 
-Oj, nie złość się już-powiedział. 
-Jestem głodna, jest mi zimno, bolą mnie nogi, nie wiem gdzie jestem. A ty mi mówisz, że mam się nie złościć?! 
-Przepraszam, weź moją bluzę. 
Mimo, że byłam na niego zła, ubrałam jego bluzę. Przez kilka minut szliśmy w ciszy. Ale Harry musiał to przerwać. Zaczął śpiewać "You don't understand, you don't understand".  Zdenerwowałam się na niego jeszcze bardziej. 
Chwyciłam go za koszulkę i przybliżyłam do siebie. Spojrzałam mu prosto w oczy i złączyłam nasze usta w pocałunku. Gdy już się odkleiliśmy od siebie, było mi trochę głupio. Próbowałam oddalić się od Harry'ego, ale coś mi nie wyszło... 
Harry objął w mnie w pasie i przybliżył do siebie,  apotem odwzajemnił mój pocałunek. 
-Wisisz mi żelki?-powiedziałam. 
-Oczywiście-uśmiechnął się. 
Dalsza druga minęła już w znacznie lepszym humorze. Już nawet to, że musieliśmy iść pieszo i prowadzić motor nam nie przeszkadzało. 
Po upływie około półtorej godziny byliśmy już pod moim blokiem. Zaproponowałam, by wszedł na górę, ale nie mógł. Musiał wrócić do domu, więc ja też poszłam do siebie. 
-Znowu mam bluzę Hazzy-powiedziała sama do siebie. 
Poszłam do łazienki. Nalałam sobie gorącej wody do wanny i urządziłam sobie długa kąpiel. Przy okazji zadzwoniłam do Harry'ego czy już dotarł i do Nicoli. 

**Wieczorem**

-Puk, puk!-ktoś pukał, więc musiałam wstać z kanapy i iść otworzyć. 
-Hej, mam żelki, tak jak chciałaś mogę wejść?-zapytał się. 
-Jasne. Jakie żelki? 
-Proszę-podał mi je.-Mam tez pizzę i kebaby. 
-Znowu pizza? Przez te nasze spotkania, przytyje-powiedziałam. 
-I tak będziesz piękna. 
-Zobaczymy. Siadaj, pójdę po talerze. 
Poszłam do kuchni, by wciąć dla nas talerze. Przy okazji zabrałam szklanki i napój. 
-Co dzisiaj oglądamy?-zapytałam się. 
-A wybierz coś. 
-A może zagramy na x-boxie?-zaproponowałam. 
-Bardzo chętnie-odpowiedział. 
Przyniosłam kilka gier z mojego pokoju. Wybraliśmy najciekawsza i zaczęliśmy grać. Harry był u mnie do późna, więc zaproponowałam, by został na noc. Spać poszliśmy dopiero nad ranem, zostawiając cały salon w bałaganie. 

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział VIII

-Ale pan jest pewny, że Nicola naprawdę chciała się zabić?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Przykro mi. Zdaje sobie sprawę, że jest pani ciężko w to uwierzyć. Jeśli mógłbym panią o coś prosić-powiedział lekarz.
-O co chodzi?-zapytałam się.
-Niech pani z nią porozmawia albo chociaż posiedzi. Ona musi wiedzieć, że komuś jeszcze na niej zależy.
-Oczywiście, będę z nią rozmawiać.
Lekarz odszedł. Zostałam na korytarzu z Harry'm. Razem ponownie poszliśmy do sali, w której była Nicola. Jak się można było spodziewać, nie chciała z nami rozmawiać. Usiadłam obok niej na krześle i próbowałam zachować cisze i spokój. Nie wyszło mi to za bardzo. Nie umiałam wysiedzieć bez gadania.
-Nicola, proszę porozmawiaj ze mną. Mam już tego dosyć. Nicola-powiedziałam błagalnym tonem.
-Czego ty ode mnie chcesz?! Nie mam ochoty z nikim rozmawiać! To co zrobiłam to tylko i wyłącznie moja sprawa!
-Przestań! Jestem twoją przyjaciółką i powinnaś mi wszystko wyjaśnić-próbowałam nakłonić ją do rozmowy.
-Victoria, zrozum nie mam na to wszystko siły! Proszę uszanuj moją wolę.
Zamilkłam po tych słowach. Przytuliłam ją do siebie. Obie zaczęłyśmy płakać. Harry poczuł się niepotrzebny i wyszedł z sali. Gdy zostałyśmy same Nicola mi wszystko wyjaśniła.
-Chciałam się zabić przez Liam'a. Od dłuższego czasu nie układa się między nami. Znalazł sobie inną i zerwał ze mną przez esemesa. Gdy chciałam z nim porozmawiać, wyśmiał mnie i zaczął wyzywać. Nie dałam rady-łzy napłynęły jej do oczu.
-Nie płacz. Nie przejmuj się tym dupkiem. Znajdziesz sobie lepszego. A teraz uśmiechnij się, niech widzi co stracił-pocieszałam ją.
Do wieczora siedziałam z Nicolą. Gdy od niej wychodziłam była w znacznie lepszej formie. Obiecała mi, że porozmawia z psychologiem.
-Czekałeś na mnie?-zapytałam zaskoczona, gdy na jednym z krzeseł ujrzałam Hazzę.
-Oczywiście. Przywiozłem cię tutaj, to muszę cię też odwieść do domu. Musze wiedzieć, że jesteś bezpieczna-uśmiechnął się.
-Jesteś taki uroczy. Dziękuje-odpowiedziałam mu uśmiechem.
W drodze do mojego domu, wyjaśniłam Harry'emu co się stało z Nicolą. Tak, jak ja był zaskoczony. Kiedy znaleźliśmy się już pod blokiem, zaproponowałam, by Harry został na kolację. Ochoczo się zgodził.
Mieliśmy przygotować spaghetti, ale coś na chyba nie wyszło. Z dużym naciskiem na chyba. Mięso za bardzo się przypaliło. Makaron rozgotował się, a sos za krótko się gotował.
-Po kolacji chyba nici-powiedziałam.
-Dlaczego? Zaraz zamówimy pizze, kebaba i będzie dobrze-powiedział radosny Hazz.
Jak powiedział, tak zrobił. Po upływie około 30 minut, w moich drzwiach zjawił się dostawca pizzy. Ze smakiem zajadaliśmy.
Po kolacji Harry pojechał do domu, a ja położyłam się spać.


czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział VII

-Dryń, dryń!-dźwięk rozległ się na cały pokój.
-Halo?-powiedziałam zaspanym głosem.
-Victoria?-zapytał zdziwiony głos z telefonu.
-A kto inny? Co się stało?
-Czekam na ciebie pod blokiem. Kiedy zejdziesz?-usłyszałam pytanie.
-O cholera! Harry, który to godzina?-zapytałam się zrywając się z łóżka.
-7:20, mówiłem, że będę o tej godzinie.
-Daj mi dziesięć minut. Wszystko ci zaraz wyjaśnię. Paa.
Jak poparzona wbiegłam do łazienki chwytając pierwsze lepsze ubrania. Starałam się wszystko robić najprędzej. Spięłam włosy. Tak jak mówiłam po około dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam z domu. Przed blokiem stał Harry.
-Hej, przepraszam, że musiałeś czekać, ale nie nastawiłam wczoraj budzika. Nawet nie wiem kiedy poszłam spać-powiedziałam.
-Hej. Rozumiem. Mogę cię przytulić czy lepiej nie ryzykować?
-Jesteś idiotą-spojrzałam na niego z uśmiechem.-No chodź tu i mnie przytul!
-Proszę, to dla ciebie-wręczył mi czerwoną róże.
-Jest śliczna, dziękuje. Może jedziemy do tej szkoły?-zaproponowałam.
-A tak, jasne.
Wsiedliśmy do samochodu. Wszystko było tak lśniące, że mogłam zobaczyć swoje odbicie.
-Nie odzywała się do ciebie Nicola? Boje się o nią-powiedziałam z przejęciem.
-Nie. Po Liam'ie też nie ma śladu. Co im się mogło stać?
-Miejmy nadzieje, że nic-powiedziałam ze smutkiem.
-Na pewno nic im nie jest. Może wczoraj gdzieś się wybrali i zapomnieli powiedzieć. Nie przejmuj się tak-pocieszył mnie.
Przez cała drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy byłam obok Harry'ego czułam się inaczej niż zwykle. Czułam jakby coś się działo w moim sercu. Boże, czy ja się w nim zakochałam?!
Mają zadumę przerwał Styles, który oburzył się, że go nie słucham. Ach, te jego "fochy".
-O której kończysz? Może wybierzemy się gdzieś potem?-zapytał się.
-Jasne, kończę o drugiej. Pa-wysiadłam z samochodu.
Poszłam w zupełnie inny kierunek niż Hazza. Zastanawiałam się czy naprawdę się w nim zakochałam. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
-Jak łazisz małpo?!-wydarło się jakaś dziewczyna, którą przez przypadek popchnęłam.-Będziesz oddawać mi pieniądze za pralnię! Obiecuje ci to!
Veronica, dziewczyna, która uważa się za najlepszą, najmądrzejszą i najważniejszą. Przespała się chyba z każdym kolesiem w szkole. Nienawidzę jej, mój wróg numer 1.

Lekcje mijały strasznie nudno. Nie mogłam się skupić. Dostałam chyba dwie uwagi za brak pracy na lekcji i pyskowanie do nauczyciela. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. Miałam dosyć tego cholernego dnia.
-Hej-ktoś wyszeptał mi do ucha, po czym położył swoje ręce na mojej talii.
-Co tu robisz? Nie masz lekcji czasem na innym korytarzu?-zapytałam się zdziwiona.
-Ja też się ciesze, że cię ponownie widzę. U mnie kochanie wszystko dobrze.
-Oj, Harry nie złość się. Mam po prostu zły dzień i tyle.
-Może jak cię przytulę to się uśmiechniesz?-zapytał się.
-Nie wiem, musimy spróbować-przytuliliśmy się do siebie.
-I jak? Jest uśmiech?-zapytał się.
-Tak, ale nie idź jeszcze-powiedziałam.-Przepraszam, muszę odebrać.
-Jasne-powiedział.
-Halo?-zapytałam się.-Ale pani jest pewna? Ale to nie możliwe! Dobrze zaraz będę, do widzenia!
-Co się stało?
-Nicola, ona jest w szpitalu-powiedziałam przerażona.
-Co jej się stało?-zapytał się.
-Lekarz nie chciał mi powiedzieć. Musimy do niej jechać.
Uciekliśmy ze szkoły. Ale dal mnie w tej chwili ważniejsza była Nicola niż szkoła. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy. Gdy już znaleźliśmy się pod szpitalem szybko wybiegłam szukając sali, w której będzie Nicola. Lekarz początkowo nie chciał nas wpuścić, ale uległ. Nie była ona zbyt chętna do rozmowy. Leżała odwrócona do nas plecami nic nie mówiąc.
-Nicola, co się stało?-zapytałam się.
-Zostawcie mnie, nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
-Nicola, co się dzieje? Jestem twoją przyjaciółką.
Nic nie odpowiedziała. Wyszłam, by dowiedzieć się od lekarza co się stało.
-Panie doktorze co jej jest?-zapytałam się.
-Dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo.
-Co? Nicola?

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział VI

Wybiegłam z klubu i pobiegłam przed siebie. Czułam jak łzy spływały mi po policzku. Jedna za drugą. Moje zachowanie było dla mnie niezbyt zrozumiałe. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. Tak, ale nigdy wcześniej żaden facet się nie rzucił na mnie i nie zaczął całować. A tym bardziej na drugim potkaniu. Biegnąc zapłakana dotarłam do jednej z uliczek. Ławka jakby specjalnie dla mnie była oświetlona blaskiem lampy. Usiadłam na niej i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić po taksówkę.
-Ooo, witaj kochanie. Jak miło cie znowu widzieć. Chłopaczek rzucił? Nie martw się. Moje ramiona cie pocieszą-znowu ten facet z klubu. 
-Spieprzaj!-warknęłam. 
-Oj, skarbie nie bądź taka nie dotykana. Złość piękności szkodzi-przybliżył się do mnie. 
-Nie słyszałeś co powiedziałam? SPIEPRZAJ!-prze;iterowałam. 
Wstałam z ławki i próbowałam iść w drugą stronę. Nagle upadłam na ziemie. Facet zaczął zdzierać ze mnie ubrania. To było okropne!  Krzyczałam z całej siły, by ktoś mi pomógł. Próbowałam się od niego "oderwać",  niestety, ale bez skutku. 
-Zostaw ją!-wykrzyczał zdyszany Styles. 
Szybko podbiegł do mnie. Mężczyzna w kilka sekund wstał z ziemi i zaczął uciekać. Coś mu jednak nie wyszło. Potknął się o jedną z moich szpilek, która akurat leżała na ziemi. W tym czasie zjawił się Louis, który zajął się tym natrętem.
-Wszystko dobrze? Jak się czujesz? Nic ci nie zrobił?-seria pytań od Harry'ego. 
-Boli mnie tylko noga. Proszę odwieź mnie do domu. 
-Jasne, ale najpierw załóż to-podał mi swoją koszulę. 
Najpierw nie zrozumiałam jego gestu, ale gdy tylko spojrzałam w dół od razu zrozumiałam. Cała podarta sukienka. 
-Poradzisz sobie?-krzyknął do Louisa, który dalej był przy tym facecie. 
-Tak-odkrzyknął mu. 
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Po dłuższym milczeniu jednak się przełamał. 
-Przepraszam, zachowałem się jak świnia-wydusił to z siebie. 
-Przepraszam mnie w chwili, w której ja powinnam ci dziękować.
-Weź to-podał mi chusteczkę. 
-Dziękuje-zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.-Harry bardzo się boje. Zostaniesz ze mną? 
Spojrzałam mu prosto w oczy. Pojawiły się w nich miliony iskierek, które mówiły same za siebie. Hazza powtórnie wziął mnie na ręce i zaniósł do mieszkania. Zabandażował moją ranę na nodze, która lekko krwawiła. Był przy tym taki opiekuńczy i kochany. 
Przebrałam się w coś luźniejszego. Założyłam na siebie piżamę
-Harry, może pójdziemy do mojego pokoju? Nie chce, żeby Nicol skarżyła się na bałagan w salonie-zaproponowałam. 
-Okey. Jak z nogą?
-Już lepiej. Chcesz coś zjeść? 
-A co masz?-odpowiedział pytaniem na pytanie. 
-A na co masz ochotę? 
-Wybór należy do ciebie-uśmiechnął się do mnie po czym zniknął za drzwiami. 
Wzięłam przekąski i napój z kuchni. Poszłam do pokoju gdzie był Harry. Ciągle nie miał na sobie koszuli, bo w końcu "pożyczył" mi ją. Rzuciłam mu jego koszulkę, której jeszcze nie odebrał. 
-Moja koszulka!-wydarł się na cały głos.- Skąd ją masz? 
-Przecież mi ją pożyczyłeś. Ja śpię pod ścianą-powiedziałam. 
Położyłam się obok Styles'a. Zaczęliśmy jeść, a zarazem oglądać idiotyczne filmy. Z Harry'm nie można normalnie obejrzeć telewizji. Wygłupiał się i to strasznie. 
-Proszę, uspokój się. Pooglądajmy normalnie-powiedziałam. 
-Jasne będę siedział cichutko. Nawet bardzo cichutko. 
Dwie minuty minęły spokojnie. Harry nie wytrzymał i dalej się wygłupiał. 
-To nie powinno być tak! Ja wiem co on powinien powiedzieć-wyłączył głos w telewizorze.-Jestem chłopcem, który śpiewa. Lubię jeść płatki. Gorąco tu! Zrobisz mi płatki? Proszę! 
-Niee. Ale nie mam nic przeciwko, żebyś to właśnie ty zrobił mi płatki-również mu wyśpiewałam. 
-Masz śliczny głos. Zaśpiewasz mi coś? 
-Mam normalny głos-zaprotestowałam. 
-Masz śliczny głos-ciągle się sprzeczał.-Mam pomysł... Jeśli zaśpiewasz mi coś, to zrobię ci płatki, a jeśli nie, to nie robię. 
-Ale musisz mi pomóc-powiedziałam.
-A co śpiewamy? Zaśpiewasz jakąś naszą piosenkę?-zapytał się. 
-Może być Happily?-zapytałam się 
-Jasne. 
Zaczęliśmy śpiewać. Minęło kilka minut na śpiewaniu, a potem Harry zrobił nam jeść. Był tak długo w kuchni, że musiałam tam iść do niego. Rzuciłam go mąką, którą wyciągnęłam z szafki. Oczywiście musiał mi oddać. Rozpoczęła się walka na jedzenie, a potem bitwa na poduszki. 
-Troszkę, tu brudno-stwierdził. 
-Zostawmy. Jutro się posprząta lub Nicol to zrobi-uśmiechnęłam się.
Gdy byliśmy najedzenie nie wariowaliśmy już tak. Było troszkę spokojniej. 
-Idziesz sobie?-zapytałam się, gdy poczułam, że Harry się podnosi. 
-Nie śpisz?-zapytał się.
-Nie. Zostań ze mną-zrobiłam minkę smutnego pieska. 
-No dobrze. 
-Muszę się do ciebie przytulić.
Ułożyłam się wygodnie na Styles'ie po czym razem słodko zasnęliśmy. 


*Rankiem następnego dnia* 

-Victoria! Victoria!-Nicol zaczęła walić pięścią w drzwi.
-Czego chcesz? Ja śpię-powiedziałam odwracając się na drugą stronę, leżałam przytulona do Harry'ego. 
-Otwórz drzwi!
-Idiotko są otwarte!
Nicol wleciała do pokoju. Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła, że obok mnie jest Harry. 
-Co?-zapytałam się. 
-Co wy razem robicie?-zapytała się wskazując palcem na Harry'ego. 
-Chyba nie po to tu przyszłaś?-posłałam jej spojrzenie.
-Tak, nie po to-powiedziała. 
-Co wy robicie? Która jest godzina?-powiedział zaspanym głosem Styles. 
-Śpijcie sobie smacznie. Dobranoc-zniknęła za drzwiami. 
-O co tu chodziło?-zapytał się. 
-Pewnie Nicol chciała, żebym poszła, to posprzątać, ale zobaczyła, że ty jesteś to dała sobie spokój. 
-Masz jakieś plany na dzisiaj?-zapytał się. 
-Nie, a dlaczego? 
-Bo ja już coś zaplanowałem. Masz 10 minut na przygotowanie się.
-Nie zdążę  zjeść śniadania-oburzyłam się. 
-Zjesz u mnie. Teraz już tylko 9 minut-powiedział. 
Poszłam się ubrać. Nie wiedziałam co on wymyślił. Gdy wróciłam d pokoju zastałam pościelone łóżko. Boże, dlaczego on musi być taki cudowny? 
-Jestem gotowa. Ale wiesz jest jedna małą przeszkoda.... Musimy posprzątać w kuchni-powiedziałam.-Ale jeśli wyjdziemy szybko i cicho, to nie będziemy musieli sprzątać. 
-To co my tu jeszcze robimy?-zapytał się. 
Tak jak było powiedziane wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Harry'ego. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Stanęliśmy przed wielkim i pięknym domem. Był on ślicznie urządzony. Za domem znajdował się ogromny basen. Ten dom był cudny.
-To naprawdę twój dom?-zapytałam z niedowierzaniem. 
-Tak. Chodź może do kuchni, zrobię ci śniadanie. 
Poszliśmy do kuchni, która była cudowna. Usiadłam na jednym z krzeseł, które znajdowało się obok blatu kuchennego. Przyglądałam się pracy Harry'ego. 
-Czy mogą być naleśniki?-zapytał się na co ja tylko kiwnęłam głową.
Podczas, gdy tak przyglądałam się Hazzie dostałam telefon. 
-Nicol, ale nie krzycz. Ja nie nabałaganiłam, to krasnoludki. Ja też cię kocham, pa.
-Może trzeba się wrócić i to posprzątać?-zapytał się
Spojrzałam na niego i od razu zaczęliśmy się śmiać. Dobrze wiedzieliśmy, że tego nie zrobimy. Minęło kilka minut i naleśniki były gotowe. Zabraliśmy się za jedzenie. 
-Jakie to były plany?-zapytałam się. 
-Chciałabyś iść na kajaki?
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się. 
-Nie mów już tyle. Jedz. 
-Dobrze tato-powiedziałam. 
Po upływie około czterdziestu pięciu minut byliśmy na miejscu. Zaczęliśmy pływać. Dobrze się razem bawiliśmy. Po mile spędzonym południu wybraliśmy się na obiad. Zamówiliśmy sobie kebaba. Harry specjalnie wziął najostrzejszy sos, którego potem nie mógł zjeść. Jego miny podczas jedzenia były bezcenne. 
-Co będziemy teraz robić?-zapytałam się. 
-W sumie sam nie wiem. A na co masz ochotę-zapytał się. 
-Może pójdziemy na jakiś spacer?-zaproponowałam. 
-Okey. 
Spacerowaliśmy do późnego wieczoru. Harry zaproponował, żebyśmy wybrali się na jakiś film. Nie miałam ochoty teraz oglądać czegoś w miejscu publicznym, więc zaproponowałam, abyśmy obejrzeli u niego, na co ochoczo się zgodził. 
Obejrzeliśmy już dwa filmy i znudziło mi się to. 
-Masz może x-boxa lub coś podobnego?-zapytałam się. 
-Tak. A dlaczego się pytasz?
-Przynieś, pogramy sobie-powiedziałam. 
Po pięciu minutach Harry zjawił się w drzwiach ze stertą gier. Wybraliśmy najciekawszą i zaczęliśmy grać. Wesoło minął nam wieczór. Przed dziewiątą poprosiłam, by odwiózł mnie do domu. 
-Przyjadę jutro i odwiozę cie do szkoły-powiedział. 
-O której będziesz? 
-Na 7:20 masz być gotowa.
-Dlaczego tak wcześnie?-oburzyłam się. 
-Bo tak. Do jutra. Pa. 
-Pa-powiedziałam. 
Gdy wysiadłam na pożegnanie pomachałam mu. W mieszkaniu nie zastałam Nicol. W jej pokoju wszystko było porozwalane. Jakby ktoś czegoś szukał. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nic. Próbowałam dzwonić też do Liam'a, ale on również nie odbierał. Nie wiedziałam co się stało. 

***
Hej =) 
Nowy rozdział^^. Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale wcześniej mnie nie było, bo wycieczka^^
Jak się podoba? 
Miłego czytania :)

Pozdrawiam <3 

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział V

Minął już tydzień odkąd mieszkam z Nicol  i pracuje w Milkshake City. Praca nie jest najgorsza. Tylko jednej rzeczy tam nie lubię... A mianowicie strojów pracowników. Różowa koszulka z krówką, która znajduje się na piersiach nie wygląda zbyt dobrze.
Co do Nicol widziałam ją zaledwie dwa razy. Teraz jest w Polsce u swojej mamy, która jest w szpitalu. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Nicol mówiła, że jest już znacznie lepiej.
Niestety z Harry'm od poprzedniego razu się nie widziałam. Nawet nie napisał albo nie zadzwonił. Znając go ma dużo rzeczy na głowie i nie ma czasu na dawnych przyjaciół.
Dzisiejszy dzień był pełen przygód...
-Cześć  Mark. Jest może Victoria?-zapytał wysoki chłopak z czapką na głowie i okularami. Po co mu okulary, przecież dzisiaj nie świeci słońce?
-Cześć. Tak jest. Oto ona-wskazał palcem na mnie.
Zauważyłam, że tajemniczy chłopak zanim odważył się podejść, długo się mi przyglądał. Nie wiedziałam kim on jest. Próbowałam skojarzyć sobie jego twarz, ale wszystko na marne. Po jakiś pięciu minutach odważył się podejść.
-Hej, jestem Louis-powiedział.-Może mnie pamiętasz? Jestem najlepszym przyjacielem Styles'a. I mam do ciebie dwie prośby.
-No tak, Louis. Pamiętam! Strasznie się zmieniłeś-powiedziałam uśmiechając się.-Co to za prośby?
-A więc tak.. Rozładował mi się telefon i nie mam jak zadzwonić do Liam'a w bardzo ważnej sprawie. Czy mogłabyś pożyczyć mi telefon?
-Tak, proszę-wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Louis odszedł na chwilę. Powróciłam do mich zajęć. W tym momencie musiałam ścierać stół. Był on cały uwalony. Dlaczego ludzie w tych czasach nie potrafią być choć troszkę kulturalni?
-Bardzo ci dziękuje-oddał mi telefon.-A teraz czas na tą drugą prośbę.
-Słucham-uśmiechnęłam się.
-Odkąd Harry cię zobaczył oszalał! Bez przerwy o tobie gada-zarumieniłam się.-Nie da się go uciszyć. Może powtarzać jedno i to samo w nieskończoność. I prosiłbym cię, żebyś powiedziała mu czy coś z tego będzie, czy wręcz przeciwnie. Mogłabyś mu napisać?
-Jak mam mu napisać skoro nie ma jego numeru? On nie może napisać?
-Nie, on nie może. Musisz, to być ty! Polecam ci sprawdzenie kontaktów. Pa-uśmiechnął się cwaniacko  i wyszedł z baru.
Około godziny 18 mogłam wrócić do domu. Weszłam do środka. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko o jednym.. Żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
-Vicky! Jak ja się z tobą stęskniłam-Nicol rzuciła mi się na szyję co spowodowało, że przez kilka sekund nie mogłam złapać powietrza.
-I jak? Wszystko dobrze z twoją mamą?-zapytałam się, gdy tylko mnie puściła.
-Już tak. Przedwczoraj wyszła ze szpitala. Mam coś dla ciebie-powiedziała, po czym zabrała się za grzebanie w walizce, wszystkie jej ubrania "latały".-Proszę.
-Nicol tak sukienka jest śliczna, ale powiedz mi gdzie ja niby będę w niej chodzić? Przecież dobrze wiesz, że nie przepadam za sukienkami.
-Oj, nie marudź! Wiem gdzie ją założysz!-krzyknęła na cały głos.
-Po co się drzesz?-posłałam jej lodowate spojrzenie.
-Ubierzesz ją na dzisiejszą imprezę!
-Jaką imprezę? Zostaje w domu. Nikt mnie nie zapraszał-powiedziałam.
-Ja cię zapraszam. A teraz nie gadaj tyle tylko idź się ubrać! Będzie Harry-powiedziała uśmiechając się.
-I co z tego?-zapytałam się.
-Nie udawaj głupiej! Przecież widać, że podobasz mu się.
Nic nie odpowiedziałam chwyciłam sukienkę i poszłam do łazienki. Gdzieś w głębi serca cieszyłam się, że będzie Harry. Ciągle będąc w łazience sprawdziłam kontakty. Faktycznie pojawił się tam nowy kontakt. Zatytułowany był: "Hazzauś ♥". Natychmiast wybuchnęłam głośnym śmiechem. Przez chwilę zastanawiałam się czy wysłać mu SMS.
-Raz się żyję!-powiedziałam do siebie.

"Hej =] Miło nam się rozmawiało. 
Może chciałbyś się kiedyś spotkać? :) 
Victoria =) xx" 

Nie byłam najlepsza w "pierwszym kroku". Z resztą tak jak w randkowaniu. Była to rzecz, która mi nigdy nie wychodziła. 
-Victoria, szybciej!-krzyknęła Nicol. 
W sumie byłam już ubrana. Pozostawała tylko sprawa fryzury. Przez cały dzień chodziłam w koku. Nie chciało mi się robić na mojej głowie nie wiadomo czego, więc postanowiłam, że zostanie tak jak jest. 
-Wyglądasz ślicznie. Ale tak fryzura, do bani. Siadaj zaraz zrobię z ciebie człowieka-powiedziała Nicol. 
-Nie musisz mi się tak podoba-zaprotestowałam. 
Nicol posłała mi przenikliwe spojrzenie. Wiedziałam, że nie mam co się z nią spierać. Posłusznie usiadłam na krzesło i zastanawiałam się co ona wymyśli. Znając ją nie poznam sama siebie. Po około trzydziestu minutach byłyśmy gotowe. Nicol założyła na siebie czarną sukienkę i pięknie splotła swoje włosy. Moja fryzura również bardzo mi się podobała. 
Po drodze trochę ją wypytywałam o Styles'a. Nasza rozmowę przerwał dźwięk SMS: 
"Hej =] Również uważam, że miło nam się rozmawiało. 
Bardzo się ciesze, że zaproponowałaś mi spotkanie. 
Co powiesz na jutro? 
Harry ♥ xx" 
Nie wytrzymałam i od razu odpisałam. Moje "szczęście" zostało zniszczone przez Nicol, która oświadczyła, że jesteśmy już na miejscu. Gdy weszliśmy do środka, Nicol rzuciłam się na Liam'a, a potem ruszyli na parkiet. Nie znałam tam nikogo. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. Siedziałam sama przy stoliku nudząc się. Moja samotność nie trwała jednak zbyt długo. 
-No hej malutka. Może dasz się wyrwać na parkiet, a potem gdzieś jeszcze?-zapytał dużo starszy ode mnie mężczyzna. 
-Pan wybaczy, ale nie jestem zainteresowana-powiedziałam oschle. 
-Oj, kochaniutka nie bądź już taka ostra. 
-Nie rozumiesz jak mówi NIE? Zostaw ją w spokoju!-w tej chwili obok mnie znalazł się Harry. 
-A idź pan! W moich czasach, to kobietki tak nie wybrzydzały. Niech pan ją sobie zabierze. 
-W pana czasach pewnie emeryci nie zapraszali do łóżka studentek, które są kilkakrotnie młodsze od pana-nie wytrzymałam i musiałam, to powiedzieć. 
-Co za ludzie?! Co za ludzie?!-namolny facet wreszcie się odczepił. 
-Dziękuje-powiedziałam z uśmiechem na ustach. 
-Nie ma sprawy. Dlaczego nie mówiłaś, że będziesz? 
-A dlaczego ty nie mówiłeś, że będziesz? 
-Bo nie wiedziałam, że będziesz, to po co miałem mówić?-zapytał się. 
-Postanowiłam, że zrobię to samo-uśmiechnęłam się. 
-Nie kłam. Nicol na pewno ci coś mówiła. 
-Tylko troszkę. Może zatańczysz? 
Ruszyliśmy na parkiet. Fajnie się bawiliśmy. Nasz taniec nie przypominał tańca. Wygłupialiśmy się na środku sali. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Wszystko było super, ale do czasu... W pewnym momencie Harry zbliżył się do mnie i pocałował. Uderzyłam go w twarz i wybiegłam z klubu. 

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział IV

To zaskakujące, że w tak krótkim czasie roznoszą się wieści... Zaledwie wczoraj widzieli mnie z Harry'm w kawiarni, a dzisiaj już mogę  podziwiać się na pierwszych stronach gazet. Jakby tego było mało na Twitterze mnóstwo "hejtów" od fanek One Direction:
"Jesteś z Harry'm?"
"Wyglądacie ślicznie!"
"Masz mordę jak szczur!!!"
"Jak cię widzę mam ochotę zwrócić śniadanie!"
"Wróciliście do siebie?"
"Co on w tobie widzi jesteś brzydka!"
"Moja babcia ma lepsze ubrania, niż ty! Gdzie je kupujesz? W lumpeksie, zgadłam?!"
"Odczep się od niego! On jest mój i tylko mój!"
Nie zrobiło, to na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Nie brałam tego do siebie. Miałam ważniejsze sprawy niż czytanie głupot.
Postawiłam sobie na dziś dwa zadania... Pierwszym z nich było znalezienie pracy, bym mogła jakoś się utrzymać. Nie było, to takie łatwe jak mi się wydawało. Albo nie chcieli mnie przyjąć z powodu nazwiska. Myśleli, że skoro mój ojciec jest taki wredny, zarozumiały i zapatrzony w siebie, to ja też. Nie myślałam nawet, że on ma tylu wrogów, a nigdy przecież nie był w Wielkiej Brytanii. Jak widać mój ojciec ma wrogów na całym świecie, mimo, że w wielu zakątkach jeszcze nie był.
Innym powodem braku dostępnej pracy były godziny. Rano nie mogłam pracować, bo miałam szkołę, a popołudniu nie chcieli mnie przyjąć.
Zmęczona wróciłam do domu Harry'ego. Zdjęłam buty i usiadłam na kanapie. Po kilku minutach pojawił się Harry z kubkiem gorącej kawy i jak zwykle z uśmiechem.
-I jak poszło?-zapytał się.
-Źle. Nigdzie mnie nie chcą-powiedziałam ze smutkiem.
-Ciebie nie chcą?-zapytał się zdziwiony.
-Tak mnie nie chcą-powiedziałam niezbyt entuzjastycznie.
-Już wiem!-Styles nagle krzyknął i zerwał się z miejsca.
-O co chodzi?
-Mam kumpla i on ma bar z shake'ami. Mówił mi kiedyś, że szuka pracownika. Może byś tam spróbowała?
-No nie wiem... W tak wielu miejscach nic, to dlaczego teraz ma mi się udać?
-Nie marudź! Jedziemy.
Harry jednak przekonał mnie, żebym tam pojechała. Po kilku minutach staliśmy już pod barem, o którym mówił. Wielki szyld z napisem "MILKSHAKE CITY!" Zaryzykowałam i weszłam do środka u boku Hazzy. Rozglądałam się po wnętrzu. Zauważyłam, że Harry gdzieś zniknął. Obróciłam się, by zobaczyć czy czasem nie wyszedł,a le wtedy usłyszałam jakiś głos:
-Cześć! Podobno szukasz pracy? Jeśli tylko chcesz, to możesz zacząć od poniedziałku-mężczyzna uśmiechnął się do mnie.-Uprzedzam, że pieniądze nie są zbyt wielkie.
-Na prawdę? Bardzo panu dziękuje-powiedziałam uradowana.
-Jaki pan? Jestem Mark-wesoło się uśmiechnął.
-Miło mi. Jestem Victoria. Jeszcze raz dziękuje.
A więc pierwsze zadanie wykonane. Praca zdobyta! Czas na mieszkanie. Jak poprzednio Harry mi pomógł. Obejrzeliśmy razem kilka mieszkań, ale każde z nich było strasznie drogie.
-Nie musisz się jeszcze wyprowadzać. Nie narzekam na ciebie. Dobrze mi się z tobą mieszka-powiedział cwaniacko się uśmiechając.
-Jesteś uroczy, ale jednak wolałabym mieć coś swojego. Nie chcę siedzieć ci na głowie.
-No szkoda... Nicol narzeka na duże rachunki i szuka lokatora. Myślę, że lepiej będzie jak zamieszka z tobą niż z kimś obcym. Może zadzwonisz do niej i się zapytasz?
Wykonałam telefon do Nicol. Byłam zaskoczona jej reakcją. Dosłownie piszczała  do telefonu. Strasznie się cieszyłyśmy na wspólne mieszkanie.
-I co? Zgaduje, że się zgodziła?-powiedział.
-Tak zgodziła się. Dziękuje, że mi pomogłeś-zbliżyłam się do niego i ucałowałam w policzek.
-Nie ma sprawy. Za taką nagrodę każdy, by ci pomógł-cwaniacko się uśmiechnął.

***
Hej =] Widzę, że coraz więcej osób czyta mojego boga :) Strasznie wam za to dziękuje <3 Mam do was tylko jedną prośbę... Może ktoś w końcu skomentuje? :)
Miłego dnia :3

sobota, 24 maja 2014

Rozdział III

Jakie, to cudowne i przyjemne uczucie obudzić się samemu, anie przez kogoś. Ale zaraz coś mi tu nie gra... Dlaczego leży obok mnie jakiś facet?! A jak on mi coś zrobił?
-Ej!-powiedziałam głośno-Ej! wstawaj! Kim jesteś?! Co mi zrobiłeś?!
-Kobieto o co ci chodzi?-powiedział oburzony-Co ty w ogóle robisz w moim łóżku?-tajemniczy facet przekręcił głowę w moją stronę-Vicy?!
-Przepraszam znamy się?-zapytałam się zdziwiona
-Nie pamiętasz mnie? Jestem Harry, kiedyś byliśmy parą.
-Styles?! O Boże jak ty się zmieniłeś. Pozwól się uściskać-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Ty tez się zmieniłaś. Kiedy się spotkamy, by pogadać?
-Może dzisiaj po szkole? A tak w ogóle, to która jest godzina?-zapytałam się
-Jest godzina... 10:45, więc do szkoły chyba nie zdążysz.
-Cudownie! Pierwszy dzień szkoły, a ja już zaliczyłam nieobecność-powiedziałam lekko zła.
-Nie przejmuj się. Z czasem będzie tyko gorzej!-Harry uśmiechnął się do mnie
Poszłam do łazienki, by się ubrać. Odkręciłam kran, by przemyć twarz i cała się oblałam. Super! Nie miałam w co się ubrać, więc musiałam pożyczyć koszulkę o d Nicol. A tak a pro po, to gdzie ona jest?
Cisza, tylko SMS, w którym piszę:

"Nie miałam serca cie budzić. Wyglądaliście tak słodko ♥
Jestem w szkole.
Nicol :) xx"
Jest w szkole, więc na pewno nie odbierze. 
-Harry-wydarłam się z łazienki-pożyczysz mi swoją koszulkę. Oblałam się.
-Puk, puk!-po kilku minutach usłyszałam pukanie w drzwi
-Wejdź.
-Proszę-powiedział podając mi swoją koszulkę.
-Dziękuje-powiedziałam.
Ubrałam koszulkę Styles'a. Łatwo można się domyślić, że była na mnie za duża. Zaproponowałam Harry'emu, że wyjdziemy gdzieś do kawiarni, by pogadać. Zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy. Miło nam się rozmawiało. Przerwał nam telefon od mojej babci.
-Hej babciu. Jak tam?-zapytałam się
-Nie za dobrze. Twój ojciec jest w szpitalu. Myślę, że powinnaś z nim pogadać.
-Nie! Trochę mało mnie, to obchodzi. Nienawidzę go i nie zamierzam do niego przyjeżdżać-powiedziałam zła.
Usłyszałam głos matki, która namawiała mnie, żebym odwiedziła ojca. Nie miałam na to ochoty. Przez te nerwy powiedziałyśmy o słowo za dużo.
-Coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?-zapytał się
-Poza tym, że straciłam rodzinę, dom, to wszystko okej-powiedziałam.
-Jak chcesz dzisiejszą noc możesz spędzić u mnie. Nie mam nic przeciwko-powiedział uśmiechając się.
-A ty nie mieszkam z Nicol?
-Nie. To dziewczyna Liam'a. Spałem tylko dzisiaj u niej, bo nie miałem jak wrócić do domu po imprezie-wytłumaczył mi.
-Przepraszam, ale będę wracać do domu.
-Odwiozę cię-powiedział.
Harry zawiózł mnie pod blok. Po wejściu do mieszkania nieuniknione były krzyki ze strony mojej siostry. Zaczęła robić mi wyrzuty i wywaliła mnie z domu. Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Chciałam zanocować u Nicol.
-Masz wszystko? Jedziemy?-zapytałam się
-Harry naprawdę? Nie musisz-powiedziałam.
-Daj swoje walizki i jedziemy do mnie.
Uległam Harry'emu i poszłam z nim. Z faktu, że jego samochód był daleko, to zaproponował mi, żebym usiadła na walizkę i on mnie "podwiezie" do samochodu. Usiadłam na walizce i Styles zaczął mnie ciągać. Ludzie patrzeli na nas jak na idiotów.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział II

O mało co nie spóźniłam się na autobus. Z tego pospiechu zapomniałam wziąć bilet z domu. Musiałam się tłumaczyć przed kierowcą. Przez to wszystko spóźniłam się na rozpoczęcie roku szkolnego. Cała zdyszana wpadła na salę, gdy był już koniec. Spaliłam się ze wstydu. Myślałam, że po tym wszystkim będę mogła wrócić do domu, ale się myliłam.
-Zaczekaj no panienko!-usłyszałam jak ktoś mnie woła
-O co chodzi?-zapytałam się
-Co to jest za strój? Nie przebrałaś butów i teraz przez ciebie cała sala jest brudna. Zostaniesz, więc i posprzątasz wszystko.
-Ja bardzo panią przepraszam. Mój strój galowy został oblany kawą i nie miałam czego założyć. A co do butów strasznie się spieszyłam i zapomniałam nawet z domu zabrać na zmianę. Przepraszam.
-Życzę miłej pracy. Do widzenia-powiedziała dyrektorka.
-Co za wstrętna małpa-wyszeptałam pod nosem.
 Poszłam po mopa. Ta sala była wielka. Kilka minut mi na to nie wystarczy. Spędzę tu większość popołudnia, a miałam lepsze plany.
-Co narobiłaś? Dobra jesteś pierwszy dzień szkoły i już musisz zostać-powiedział nowy głos.
-Kim jesteś?-zapytałam się odwracając głowę
-Vici?!-dziewczyna rzuciła mi się na szyję
-Nicol! Jak ja cię dawno nie widziałam. Tęskniłam-powiedziałam.
-Ja też bardzo. Co tu robisz?
-Jak widać muszę myć podłogi. Dyrektorka mi kazała.
-Chodź idziemy. Ona już poszła, a poza tym sprzątaczki sobie same poradzą-powiedziała Nicol.
-Skoro tak mówisz, to chodź. Koniecznie musimy pogadać.
Po cichu wyszłyśmy z sali. Dyrki na szczęście nigdzie nie było. Wybiegłyśmy ze szkoły. Nicol pokazała mi kawiarnię. Siedząc przy kawie dużo rozmawiałyśmy.
-Studiujesz tu? Gdzie mieszkasz?-zapytała się
-No tak studiuję. A mieszkam z moją głupią siostrą, ale chciałabym znaleźć coś innego.
-Mam fajny pomysł... Idź po swoje rzeczy i zanocujesz dzisiaj u mnie, w moim "domu".
-Jesteś kochana. Znasz jakąś stadninę?-zapytałam się
-No jasne, chodźmy.
Poszłam do domu, w którym mieszkałam z moją siostrą. Wzięłam torbę i ubrania na jutro. Przy okazji przebrałam się w to. Od razu pojechałyśmy do pobliskiej stadniny. Konie były cudowne. Do późnego wieczoru jeździłyśmy. Gdy mieliśmy, wrócić zauważyłam 10 nieodebranych połączeń od mojej siostry. Tak dobrze się bawiłam, ze postanowiłam, że nie będę do niej oddzwaniać.
Po powrocie do domu Nicol, pokazała mi pokój, w którym miałam spędzić najbliższa noc. Był bardzo ładny. Zanim jednak poszłyśmy spać, oglądałyśmy bardzo długo filmy. Przypomniały mi się stare, dobre czasy kiedy to jeszcze każdy dzień spędzałam z Nicol.

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział I

Gdyby zapytano mnie o najgorsze uczucie? Odpowiedziałabym bez wahania... Patrzenie jak osobą, którą kochasz wybiera jedną z najbliższych ci osób.

-Możecie się zamknąć?! Ja tu próbuje spać!-krzyczałam uderzając pięścią w ścianę
Nowy dom. Zapowiada się pięknie, ale mieszkanie z moją siostrą nie jest piękne. Rodzice kupili nam wspólny dom na czas studiów. Jak oni to mogli zrobić?! Dlaczego ona nie ma własnego domu z tym swoim Mickiem?! 
Nie lubię jej. Dlaczego? przecież to moja siostra. Jedyna siostra. A powód jest prosty. Od dziecka miała lepiej. Ojciec wszystko jej kupował. Najdroższe buty, ubrania, kosmetyki. Do tego godzinami stoi przed lustrem. Ja się nie podziwia, to narzeka, że jest za gruba, to koszulka nie pasuje do moich włosów. i tym podobne. A najgorsze jest to, że dobrze wiedziała, ze podoba mi się Mick, że jestem zakochana w nim po uczy. To co ona zrobiła?! Opętała go sobie wokół palca! I teraz jest na każde jej zawołanie. Nie siostra, a zdzira! 
Myślałam, ze gdy wyjadę na studia, to się od niej odizoluje. Myślałam, ale to nie pomogło. Jak się dowiedziała, ze wyjeżdżam to od razu też chciała jechać na studia. Tak, tylko ciekawe co będzie robić, bo za malowanie swoich paznokci i gadanie przez telefon, to nikomu nie płacą. 
Dla ojca rozwiązanie idealne. Poco ma kupować dwa mieszkania? Ale zaraz jakie dwa mieszkania? Dla mnie, to on by nawet nie kupił jednego pokoju w  melinie pijaków, bo by było za drogo. Taki własnie jest mój ojciec. przyzwyczaiłam się, że on mnie nie kocha. Nocami siedziałam i płakałam. Jedyną osobą, która wiedziała co tak na prawdę się u mnie działo, była babcia od strony mamy. ona tez nienawidziła ojca. wiedziałam, ze zawsze mogę jej o wszystkim powiedzieć. Dziennie dzwoniłam kilka razy. Szkoda, ze babcia mieszka tak daleko ode mnie. 
A wracając do mojego ojca. Robi wszystko, żeby wyszło jak najtaniej. Podczas wydawania nie patrzy na dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest wydawanie pieniędzy na jedzenie. On kocha dobrze jeść. A druga rzeczą  jest jego córeczka Vanessa. Ona dobrze wie, że jest najważniejsza. Często dopieka mi z tego powodu. Nie rozumiem tylko dlaczego ona mi to wszystko robi.
-Zamknijcie się!-znowu wykrzyczałam
Vanesska gnieździła siew  łóżku z  Mickiem. O jak ja bym się cieszyła, gdyby zaszła w ciąże. Wszystko, by się skończyło. 
Do rana nie mogłam zasnąć. Udało mi się dopiero o 5, a za dwie godziny i tak musiałam wstawać. Zamiast budzika obudziły mnie śmiechy mojej siostry. Na zegarku zobaczyłam, że to już 7:10 i trzeba wstać. Wiedziałam, ze ten dzień nie skończy  się dobrze. 
-Jest mogę was o coś prosić, to bądźcie tak mili i w nocy zamknijcie te swoje gęby!-powiedziałam 
-A może tak, byś powiedziała cześć?-zapytała się moja, znienawidzona siostra
-Odwalcie się! 
Poszłam do łazienki, by się ubrać. Założyłam na siebie biało-czarną sukienkę, która byłą rozkloszowana, do tego czarne czółenka.  Niestety, ale to było rozpoczęcie roku, co oznaczało strój galowy. Gdy chciałam napić się kawy, Vanessa nie wiem czy specjalnie, czy przez przypadek wylała na mnie kawę.
-Co ty robisz? Nienormalna jesteś?!-wykrzyczałam jej to w twarz
-Przepraszam.
-Mam gdzieś twoje przepraszam!
Niestety, ale nie miałam innego stroju. Do sklepu też nie zdążę, by coś kupić. Jedynym rozwiązaniem jest ubranie czegoś innego. Założyłam, więc rurki, niebieską koszule i do tego czarną marynarkę. Myślałam, ze ujdę w tłoku. 
Niestety. Myliłam się i to grubo...

środa, 14 maja 2014

Bohaterowie

Bohaterzy pierwszoplanowi:



Victoria Smith
18-letnia dziewczyna. Wyjechała na studia do Londynu. Mam starszą siostrę. Przyjaźni się z Lucy.
Na ogół wesoła i miła dziewczyna. Każdego potrafi rozśmieszyć. Uwielbia pisać książki i teksy piosenek.
Kocha zwierzęta.
Kiedyś chodziła z Harry'm Styles'em.
Podkochuje się w chłopaku swojej siostry-Micku.



Harry Styles
20-latek. Mieszka w Londynie. Gra w zespole. Kocha imprezować i kocha dziewczyny. Jest świetnym przyjacielem i facetem.
Były chłopak Victorii.




Bohaterzy drugoplanowi:

Nicola Ryan
20-letnia dziewczyna, która mieszka w Londynie. Aktualnie dziewczyna Liam'a. Dawna przyjaciółka Vici.
Lubi rysować. Lubi jeździć konno.
Woli towarzystwo facetów, bo jak twierdzi "Łatwiej się z nimi dogadać. Nie trzeba się przejmować tymi wszystkimi  fochami".
Dużo imprezuje.












Vanessa Smith

22-letnia dziewczyna. Starsza siostra Victorii. Studiuję w Londynie. Przewrażliwiona na punkcie wyglądu. Godzinami rozmawia przez telefon. Uwielbia zakupy. Nie wyjdzie z domu bez makijażu.
Poza tym wszystkim kocha swojego chłopaka Micka. Nie cierpi, gdy ktoś gapi się na jej faceta. Przemądrzałą i zarozumiała.
W przeciwieństwie do swojej siostry  nienawidzi zwierząt.




One Direction
Niall Horan-21 lat, Liam Payne-21 lat, Zayn Malik-21 lat, Louis Tomlinson-23 lata i Harry Styles-20 lat.
Przyjaciele Nicol i Victorii.  Każdy z nich lubi coś innego. Łączącymi cechami są: śpiewanie i imprezy. Uwielbiają się wygłupiać.







Mick Portman
23-latek. Chłopak Vanessy. Jest w niej zakochany po uszy. Nie widzi świata poza nią. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochują, ale on zostaje wierny swojej wybrance. Dużo go łączy z Vanessą. Razem kochają chodzić na zakupy. Dba o swój wygląd.