Music

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział VI

Wybiegłam z klubu i pobiegłam przed siebie. Czułam jak łzy spływały mi po policzku. Jedna za drugą. Moje zachowanie było dla mnie niezbyt zrozumiałe. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. Tak, ale nigdy wcześniej żaden facet się nie rzucił na mnie i nie zaczął całować. A tym bardziej na drugim potkaniu. Biegnąc zapłakana dotarłam do jednej z uliczek. Ławka jakby specjalnie dla mnie była oświetlona blaskiem lampy. Usiadłam na niej i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić po taksówkę.
-Ooo, witaj kochanie. Jak miło cie znowu widzieć. Chłopaczek rzucił? Nie martw się. Moje ramiona cie pocieszą-znowu ten facet z klubu. 
-Spieprzaj!-warknęłam. 
-Oj, skarbie nie bądź taka nie dotykana. Złość piękności szkodzi-przybliżył się do mnie. 
-Nie słyszałeś co powiedziałam? SPIEPRZAJ!-prze;iterowałam. 
Wstałam z ławki i próbowałam iść w drugą stronę. Nagle upadłam na ziemie. Facet zaczął zdzierać ze mnie ubrania. To było okropne!  Krzyczałam z całej siły, by ktoś mi pomógł. Próbowałam się od niego "oderwać",  niestety, ale bez skutku. 
-Zostaw ją!-wykrzyczał zdyszany Styles. 
Szybko podbiegł do mnie. Mężczyzna w kilka sekund wstał z ziemi i zaczął uciekać. Coś mu jednak nie wyszło. Potknął się o jedną z moich szpilek, która akurat leżała na ziemi. W tym czasie zjawił się Louis, który zajął się tym natrętem.
-Wszystko dobrze? Jak się czujesz? Nic ci nie zrobił?-seria pytań od Harry'ego. 
-Boli mnie tylko noga. Proszę odwieź mnie do domu. 
-Jasne, ale najpierw załóż to-podał mi swoją koszulę. 
Najpierw nie zrozumiałam jego gestu, ale gdy tylko spojrzałam w dół od razu zrozumiałam. Cała podarta sukienka. 
-Poradzisz sobie?-krzyknął do Louisa, który dalej był przy tym facecie. 
-Tak-odkrzyknął mu. 
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Po dłuższym milczeniu jednak się przełamał. 
-Przepraszam, zachowałem się jak świnia-wydusił to z siebie. 
-Przepraszam mnie w chwili, w której ja powinnam ci dziękować.
-Weź to-podał mi chusteczkę. 
-Dziękuje-zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.-Harry bardzo się boje. Zostaniesz ze mną? 
Spojrzałam mu prosto w oczy. Pojawiły się w nich miliony iskierek, które mówiły same za siebie. Hazza powtórnie wziął mnie na ręce i zaniósł do mieszkania. Zabandażował moją ranę na nodze, która lekko krwawiła. Był przy tym taki opiekuńczy i kochany. 
Przebrałam się w coś luźniejszego. Założyłam na siebie piżamę
-Harry, może pójdziemy do mojego pokoju? Nie chce, żeby Nicol skarżyła się na bałagan w salonie-zaproponowałam. 
-Okey. Jak z nogą?
-Już lepiej. Chcesz coś zjeść? 
-A co masz?-odpowiedział pytaniem na pytanie. 
-A na co masz ochotę? 
-Wybór należy do ciebie-uśmiechnął się do mnie po czym zniknął za drzwiami. 
Wzięłam przekąski i napój z kuchni. Poszłam do pokoju gdzie był Harry. Ciągle nie miał na sobie koszuli, bo w końcu "pożyczył" mi ją. Rzuciłam mu jego koszulkę, której jeszcze nie odebrał. 
-Moja koszulka!-wydarł się na cały głos.- Skąd ją masz? 
-Przecież mi ją pożyczyłeś. Ja śpię pod ścianą-powiedziałam. 
Położyłam się obok Styles'a. Zaczęliśmy jeść, a zarazem oglądać idiotyczne filmy. Z Harry'm nie można normalnie obejrzeć telewizji. Wygłupiał się i to strasznie. 
-Proszę, uspokój się. Pooglądajmy normalnie-powiedziałam. 
-Jasne będę siedział cichutko. Nawet bardzo cichutko. 
Dwie minuty minęły spokojnie. Harry nie wytrzymał i dalej się wygłupiał. 
-To nie powinno być tak! Ja wiem co on powinien powiedzieć-wyłączył głos w telewizorze.-Jestem chłopcem, który śpiewa. Lubię jeść płatki. Gorąco tu! Zrobisz mi płatki? Proszę! 
-Niee. Ale nie mam nic przeciwko, żebyś to właśnie ty zrobił mi płatki-również mu wyśpiewałam. 
-Masz śliczny głos. Zaśpiewasz mi coś? 
-Mam normalny głos-zaprotestowałam. 
-Masz śliczny głos-ciągle się sprzeczał.-Mam pomysł... Jeśli zaśpiewasz mi coś, to zrobię ci płatki, a jeśli nie, to nie robię. 
-Ale musisz mi pomóc-powiedziałam.
-A co śpiewamy? Zaśpiewasz jakąś naszą piosenkę?-zapytał się. 
-Może być Happily?-zapytałam się 
-Jasne. 
Zaczęliśmy śpiewać. Minęło kilka minut na śpiewaniu, a potem Harry zrobił nam jeść. Był tak długo w kuchni, że musiałam tam iść do niego. Rzuciłam go mąką, którą wyciągnęłam z szafki. Oczywiście musiał mi oddać. Rozpoczęła się walka na jedzenie, a potem bitwa na poduszki. 
-Troszkę, tu brudno-stwierdził. 
-Zostawmy. Jutro się posprząta lub Nicol to zrobi-uśmiechnęłam się.
Gdy byliśmy najedzenie nie wariowaliśmy już tak. Było troszkę spokojniej. 
-Idziesz sobie?-zapytałam się, gdy poczułam, że Harry się podnosi. 
-Nie śpisz?-zapytał się.
-Nie. Zostań ze mną-zrobiłam minkę smutnego pieska. 
-No dobrze. 
-Muszę się do ciebie przytulić.
Ułożyłam się wygodnie na Styles'ie po czym razem słodko zasnęliśmy. 


*Rankiem następnego dnia* 

-Victoria! Victoria!-Nicol zaczęła walić pięścią w drzwi.
-Czego chcesz? Ja śpię-powiedziałam odwracając się na drugą stronę, leżałam przytulona do Harry'ego. 
-Otwórz drzwi!
-Idiotko są otwarte!
Nicol wleciała do pokoju. Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła, że obok mnie jest Harry. 
-Co?-zapytałam się. 
-Co wy razem robicie?-zapytała się wskazując palcem na Harry'ego. 
-Chyba nie po to tu przyszłaś?-posłałam jej spojrzenie.
-Tak, nie po to-powiedziała. 
-Co wy robicie? Która jest godzina?-powiedział zaspanym głosem Styles. 
-Śpijcie sobie smacznie. Dobranoc-zniknęła za drzwiami. 
-O co tu chodziło?-zapytał się. 
-Pewnie Nicol chciała, żebym poszła, to posprzątać, ale zobaczyła, że ty jesteś to dała sobie spokój. 
-Masz jakieś plany na dzisiaj?-zapytał się. 
-Nie, a dlaczego? 
-Bo ja już coś zaplanowałem. Masz 10 minut na przygotowanie się.
-Nie zdążę  zjeść śniadania-oburzyłam się. 
-Zjesz u mnie. Teraz już tylko 9 minut-powiedział. 
Poszłam się ubrać. Nie wiedziałam co on wymyślił. Gdy wróciłam d pokoju zastałam pościelone łóżko. Boże, dlaczego on musi być taki cudowny? 
-Jestem gotowa. Ale wiesz jest jedna małą przeszkoda.... Musimy posprzątać w kuchni-powiedziałam.-Ale jeśli wyjdziemy szybko i cicho, to nie będziemy musieli sprzątać. 
-To co my tu jeszcze robimy?-zapytał się. 
Tak jak było powiedziane wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Harry'ego. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Stanęliśmy przed wielkim i pięknym domem. Był on ślicznie urządzony. Za domem znajdował się ogromny basen. Ten dom był cudny.
-To naprawdę twój dom?-zapytałam z niedowierzaniem. 
-Tak. Chodź może do kuchni, zrobię ci śniadanie. 
Poszliśmy do kuchni, która była cudowna. Usiadłam na jednym z krzeseł, które znajdowało się obok blatu kuchennego. Przyglądałam się pracy Harry'ego. 
-Czy mogą być naleśniki?-zapytał się na co ja tylko kiwnęłam głową.
Podczas, gdy tak przyglądałam się Hazzie dostałam telefon. 
-Nicol, ale nie krzycz. Ja nie nabałaganiłam, to krasnoludki. Ja też cię kocham, pa.
-Może trzeba się wrócić i to posprzątać?-zapytał się
Spojrzałam na niego i od razu zaczęliśmy się śmiać. Dobrze wiedzieliśmy, że tego nie zrobimy. Minęło kilka minut i naleśniki były gotowe. Zabraliśmy się za jedzenie. 
-Jakie to były plany?-zapytałam się. 
-Chciałabyś iść na kajaki?
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się. 
-Nie mów już tyle. Jedz. 
-Dobrze tato-powiedziałam. 
Po upływie około czterdziestu pięciu minut byliśmy na miejscu. Zaczęliśmy pływać. Dobrze się razem bawiliśmy. Po mile spędzonym południu wybraliśmy się na obiad. Zamówiliśmy sobie kebaba. Harry specjalnie wziął najostrzejszy sos, którego potem nie mógł zjeść. Jego miny podczas jedzenia były bezcenne. 
-Co będziemy teraz robić?-zapytałam się. 
-W sumie sam nie wiem. A na co masz ochotę-zapytał się. 
-Może pójdziemy na jakiś spacer?-zaproponowałam. 
-Okey. 
Spacerowaliśmy do późnego wieczoru. Harry zaproponował, żebyśmy wybrali się na jakiś film. Nie miałam ochoty teraz oglądać czegoś w miejscu publicznym, więc zaproponowałam, abyśmy obejrzeli u niego, na co ochoczo się zgodził. 
Obejrzeliśmy już dwa filmy i znudziło mi się to. 
-Masz może x-boxa lub coś podobnego?-zapytałam się. 
-Tak. A dlaczego się pytasz?
-Przynieś, pogramy sobie-powiedziałam. 
Po pięciu minutach Harry zjawił się w drzwiach ze stertą gier. Wybraliśmy najciekawszą i zaczęliśmy grać. Wesoło minął nam wieczór. Przed dziewiątą poprosiłam, by odwiózł mnie do domu. 
-Przyjadę jutro i odwiozę cie do szkoły-powiedział. 
-O której będziesz? 
-Na 7:20 masz być gotowa.
-Dlaczego tak wcześnie?-oburzyłam się. 
-Bo tak. Do jutra. Pa. 
-Pa-powiedziałam. 
Gdy wysiadłam na pożegnanie pomachałam mu. W mieszkaniu nie zastałam Nicol. W jej pokoju wszystko było porozwalane. Jakby ktoś czegoś szukał. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nic. Próbowałam dzwonić też do Liam'a, ale on również nie odbierał. Nie wiedziałam co się stało. 

***
Hej =) 
Nowy rozdział^^. Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale wcześniej mnie nie było, bo wycieczka^^
Jak się podoba? 
Miłego czytania :)

Pozdrawiam <3 

10 komentarzy: